lub z biedą trzymać się na nogach przy schodzeniu na dół. Tymczasem jest to rozległa, równa dolina, blisko półtoréj mili długa, a trzy ćwierci mili szeroka, zabudowana przeważnie wzdłuż drogi, ciągnącéj się ze wschodu na zachód. Goście przybyli do Zakopanego, mogą sobie znaczne przechadzki urządzać w obrębie wsi, nie potrzebując nigdzie spinać się na góry. Płaszczyzna téj wsi jest wprawdzie pochyloną w kierunku z południa ku północy, lecz rozłożone to na długą przestrzeń, daje się uczuć wtedy, gdy wstępujemy do dolin między Regle.
Zakopanemu króluje Giewont, wspaniała, malownicza turnia z wyszczerbionym grzbietem. Każdy go zna, pamięta jego nazwę i uważa za olbrzyma, dopóki nie zajrzy do głębi Tatr. Z każdej prawie chaty Giewonta widać, to też słusznie mu się należy tytuł króla zakopiańskiego.
U stóp Tatr panowała wolność kolonizacyjna od dawnych czasów. Monarchowie polscy przywilejami przez siebie nadawanemi dla osadników na Podhalu, ściągali różne żywioły, nawet całkiem obce, lecz je strawił zupełnie pierwiastek narodowy, tak, że dziś tylko ślady cudzoziemców poznać w nazwach osad, ludzi i pewnych wyrazów w mowie, zresztą wszystko jest polskie.
Nawet w organizmie ciała rasa słowiańska nic nie uroniła ze swego charakteru. Lud pod Tatrami jest piękny — w całem tego słowa znaczeniu. Zbudowany dobrze, rosły, zdrów, z ruchami szlachetnemi, w postaci, jak i w kształtach twarzy, korpusu, rąk, nóg, zdradza na pierwsze wejrzenie dziecko wolności.
Przymioty moralne posiada odpowiednio swemu typowi, zaloty i wady górskiemu ludowi właściwe.
Na południowych stokach Tatr zarówno osadzali się niemcy, jak na północnych, a jednak tam, gdzie Węgrzy rządzili, kolonie niemieckie się dochowały do dzisiejszych czasów, gdy pod polskim rządom zniknęły jak wyżéj powiedziałem, i wytworzył się z nich jednolity lud polski.
Po tak zwanéj węgierskiéj stronic Tatr, jednę wieś składają Słowacy, drugą Szwaby, i tak żyją obok siebie dwa różne szczepy, wyróżniające się nietylko mową, strojem, ale i postacią, fizyognomią, ruchami i całym swoim układem. Dla porównania charakterystyki ludu zamieszkującego podnóże Tatr, podaję tu typy górala polskiego z Podhala nowotarskiego, osadnika szwabskiego ze Spiża, i górala słowackiego z Liptowa. Nie są to pojedyncze okazy, lecz uniwersalne typy, jakich setkami napotyka się przy zwiedzaniu Tatr. Madziarów pod Tatrami nie ma, zatem ten żywioł nie wchodzi tu w rachubę. Czuć go tylko w napisach, herbach rządowych i w usiłowaniu przerabiania nazw słowiańskich na wzór Prusaków w Wielkopolsce.
Dla dokładniejszego uwydatnienia typów ludu górskiego pod Tatrami, niech posłużą dwa z natury nakreślone portrety górala i góralki ze Zakopanego. Choćby kto miał uprzedzenie do naszego ludu, to musi jednak przyznać mu rysy szlachetne. A gdy do tego dodamy żywość umysłu, śmiałość do ludzi, zwinność w obejściu, to nie trzeba się dziwić, że sobie ten lud umie gości zobowiązywać od pierwszego z nim spotkania. Późniéj, po bliższem zapoznaniu się z góralami, traci się wiele z pierwszego wrażenia, lecz to jest rzecz do wytłumaczenia, skoro trudno żądać od górala więcej, niźli się wymaga od innych ludzi. Z drugiéj znów strony śmiesznością się wydają owe wybujałe opowiadanie o cnotach górali, które się rodzą u turystów pod wrażeniem uroczej przyrody i chwilowego zachwytu nad pięknym ludem, tak co do stroju, jak co do budowy ciała, że niepodobna sobie wyobrazić na tle przyrody tatrzańskiej piękniejszego przedstawiciela górskiego ludu, jak nasz Podhalanin i Podhalanka.
Dla kulturtregera świat tutejszy jest ziemia zacofaną, postęp wkracza tu niesłychanie powoli, napotyka na niezmiernie trudne do pokonania przeszkody, ale
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Kilka wrażeń z Tatr.djvu/3
Ta strona została uwierzytelniona.