spółki nabyli te dobra przed kilkudziesiąt laty. Droga od Kościelisk przez Witów tak jest zła, że tylko rywalizować może z komunikacyą do Morskiego Oka, chociaż to gościniec publiczny, z terenem równym, nie wystawionym tak bardzo na ciągłe spustoszenia i posiadający pod ręką materyał do zbudowania szosy. Niektórzy z naszego towarzystwa woleli iść tędy pieszo, niż tłuc się na wozach.
Widoki na Tatry z Witowa są niezmiernie malownicze, zwłaszcza na Giewont, z drogi pod lasem po za Roztokami, gdzie płyną wody z doliny Chochołowskiej.
O w pół do 10 godz. stanęliśmy w Chochołowie; furmani dla koni potrzebowali popasu po 3 milach złej drogi, a my sposobności obejrzenia kościoła, sławnego na Podhalu i w Karpatach. Wspaniała świątynia, jak i jej fundator ksiądz Wojciech Blaszyński, syn gospodarza miejscowego, budzą w każdym podziw. Za jego to staraniem i ofiarą wszelkiego mienia stanął w góralskiej wiosce pod Tatrami przybytek Boży, godzien uwielbienia. Cały murowany, wyniosły, z facyjatą i wieżą wysoką z ciosów zbudowaną, miedzią pokryty, kościół Chochołowski jest w stylu gotyckim, wedle planów znakomitego architekta Księżarskiego gruntownie postawiony. Przy zdejmowaniu rusztowania z wieży, przypadkiem zrzucony kawał belki uderzył księdza Blaszyńskiego w skroń głowy i zabił na miejscu roku 1866. Leży pochowany w grobie kościelnym pod prawem skrzydłem nawy krzyżowej, a wizerunek jego przedstawia olejno malowany portret oraz biust z kamienia wykuty i pomieszczony na ścianie w prezbiterium. Także w kaplicy św. Wojciecha uwydatnionym jest fundator w całej postaci na wotywnym obrazie, wykonanym alfresko na ścianie południowej.
O 11 godzinie przez most na Czarnym Dunajcu wjechaliśmy w granicę Węgier. Droga pnie się prawie ciągle w górę do pierwszej osady na Orawie, Suchej Hory. Wyżyna, na którą wóz po złej nawet drodze łatwo się wytoczył, 15 mtr. (47, ½ stóp) nad poziom Chochołowa wzniesiona, jest głównym działem wód. Jadąc dalej ku następnej wsi, widać w dolinie potoczek Jeleśną zwany, który należy już do dorzecza Czarnego Morza. Na wzgórzu ukazuje się wielka pięknie położona „dziedzina“ Hłodówka z kościołem, w którym się właśnie odbywało nabożeństwo. Na wszystkie ztąd strony śliczny jest widok.
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Naokoło Tatr.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.