spiekoty, orzeźwiające sprawiała wrażenie przeźroczysta Orawa, której uroczym ciągle brzegiem jechaliśmy w różne zakręty. Minęliśmy jeszcze Horną Lehotę, potem Dolną, zwaną zwykle Lehotką, gdy wyłoniło się przed nami czarujące widowisko: na urwistej turni sławny zamek Orawski.
Trudno sobie wyobrazić z siedzib ludzkich, coś bardziej fantastycznego, jako to zamczysko z gościńca od wschodu. Wszelkie opowiadania o jego szczególnem położeniu, nie dorównywują rzeczywistości. Zdumieni stanęliśmy na drodze, aby się przypatrzeć obrazowi dziwnie osobliwemu. Do wspaniałości przyrody przyczynił się tu człowiek tak wiele, że podziwiać przychodzi zarówno jego dzieło jak samę naturę.
Dołączona tu illustracya daje wyobrażenie o fantastycznych kształtach zamku Orawskiego.
Na wyniosłym cyplu skały wąskiej, nachylonej nieco nad przepaścią w nurty rzeki, sterczy jakiś budynek, gdyby gniazdo orle. O wiele niżej z pośród drzew porastających zbocze skały, wystają szczyty różnych baszt, murów i wieżycy kościelnej. Nie znając jeszcze zamku z drugiej strony, bardzo trudno pojąć, jakim sposobem mogą się dostawać ludzie do tej, niby orlej dziedziny. Zadawaliśmy sobie też to pytanie, czy nam się uda dotrzeć do samego wierzchołka zamku Orawskiego.
Była dopiero 6 godzina i kres dzisiejszej podróży, więc po ulokowaniu się w miejscowem hotelu naprzeciw zamku, zostało nam trochę czasu przed zachodem słońca do napatrzenia się obrazowi niepospolitemu. Noc się też dobrze zapowiedziała, bo na czystem firmamencie miał się wnet księżyc w pełni z poza Tatr wyłonić i głuche dziś już zamczysko oświecić.
Gościniec, którym tu przybyliśmy od Twardoszyna, okrąża górę zamkową od północy, spotyka się z drogą inną, wiodącą od Hrustina, i prowadzi do zajazdu położonego wśród licznych domów. Tworzą one osadę, zwaną Podzamczem, zajętą przez ludzi, składających zarząd hrabstwa Orawskiego. Zamek ztąd przedstawia się w postaci tak odmiennej, że zrazu niepodobna sobie zdać sprawy z jego metamorfozy. Ciekawość nie daje spokoju, szuka się miejsca, zkądby zagadkę najlepiej przyszło rozwiązać. Idziemy w stronę południową nad brzegi Orawy, mijamy most i dopiero z dala, rozjaśnia się nam wyobraźnia.