Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Naokoło Tatr.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie gościniec przez las śliczną okolicą. Z wielkim nakładem łamano tu skały na rozszerzenie szosy. Wije się ona w zakręty wśród bujnej roślinności. Drzewa szpilkowe z liściastemi pomieszane pięknie ozdabiają grzbiet Ugowski, któryśmy przebywali dla dostania się na dolinę Hernadu.
Tu natrafiliśmy na dużą wieś Hranownicę (wzn. 613 mtr. 1939 stp.) i poza nią znowu wjechali w inne pasmo gór, ciągle w kierunku południowym. Śliczna dolina z fantastycznemi skałami z olbrzymiemi przy drodze głazami, bujnym lasem porosła, nastręczała nam sposobność napawania się jej wdziękami. Obok szosy toczył się strumień. Okalające tę dolinę góry sięgają przeszło 1000 metrów (3163 stp.).
W 2½ godziny dojechaliśmy do Wernaru, wsi położonej głęboko wśród gór, zkąd czekał nas wyjazd bardzo górzysty. Trzeba było pozwolić furmanom konie popaść. Rozpytywaliśmy się tu o odległość Dobszyny od Wernaru, zkąd jeszcze naliczono nam jej 5 godzin. Z kwaśną miną powzięliśmy taką wiadomość, bo to nam nie dawało nadziei powrotu jednym dniem do Popradu. Pokazało się jednak potem, żeśmy na niewłaściwie postawione pytanie fałszywą odpowiedź odbierali. Grota bowiem lodowa Dobszyńska, nazywa się wszędzie na okolicę Lodownią, a Dobszyna jest miastem o 13 kilometrów dalej położonem, dokądeśmy nie mieli wcale zamiaru jechać.
Przytem ktoś nam zaręczał, że do owej Lodowni puszczają tylko dwa razy na dzień, tj. o 11 godz. rano i o 2 godz. popołudniu, a więc obawialiśmy się straty czasu w razie opóźnienia. I to się pokazało baśnią. Powozy i bryczki zajeżdzały ciągle przed karczmę w Wernarze, któremi goście podążali do tego samego, co i my celu, do Lodowni.
Cyganów, rozumie się i tu nie brakło, którzy swojem natręctwem w podróżach po Węgrzech stają się nieznośną plagą. O godzinie wpół do 9 puściliśmy się z Wernaru przy posępnym horyzoncie ale bez deszczu. Gościniec wije się tu ciągle w górę, przeróżnemi zakrętami często tak, że patrząc nań w dali, niewiedzieć, kto jedzie tam, a kto z powrotem. Całą godzinę biedne konięta ciągły nasze wozy na grzbiet góry Popowej (1056 mtr. 3341 stp.). Okolica prześliczna, postępując wprost ścieżkami na przełaj, wyprzedza się o wiele wszelkie pojazdy. Rozmaitym lasem pokryte góry z widokami na przyjemne w około doliny upa-