bczyk (Statueten Cabinet) i Świątynia Rusałek (Nixenheim). Jedno i drugie czarujące sprawia wrażenie, coś jak w guście wschodnim buduarek koronkami ustrojony naokoło, tylko że je nie z nici, lecz z jakiejś masy biały wyrobiła natura, spotrzebowawszy na tę pracę wiele tysięcy lat. Obliczył jakiś badacz stalakmitów, że na utworzenie się z owej wapiennej cieczy mlecznej jednej warstwy grubości papieru potrzeba koło 14 lat czasu. Proszę sobie wyobrazić, jakiej liczby lat dosięgają stalakmity Bialskie te, co przenoszą wysokość olbrzymiego chłopa! Najdrobniejszy cypelek w gabinecie statuetkowym to staruch Matuzalowy, pierwsza lepsza w nim statuetka to praprababka Matuzala!
Rusałkom przyznano drugi czarowny zakącik, któremu za posadzkę służy źwierciadło wody. W przeźroczystym stawku przegląda się żerandol oświecony jasno, a po powierzchni pływa gondola z jarzącemi świecami. Przez niski a szeroki otwór zagląda się do tej czarnoksięskiej groty, położywszy się na podesłanym dywanie.
Aby sobie nieprzeszkadzać w zwiedzaniu pieczar, grona towarzyskie mijają się w pewnych ku temu sposobnych miejscach, i kto tu wprzód zdąży, czekać musi nadejścia drugiego towarzystwa, bo z wysokich piąter są schody wąskie tylko na jednę osobę, i nie dają się z nikim rozminąć. W takich razach czekający zabawiają się śpiewem. Za naszego w Pieczarach Bialskich pobytu rozlegały się tu polskie i madziarskie pieśni. Płeć żeńską reprezentowało kilka przystojnych węgierek.
Obeszliśmy wreszcie całą przestrzeń podziemną tę, którą urządzono już sposobnie do zwiedzania; dalsze odchłanie, któreśmy spotykali, ciemnością i głębią przestraszały. Rzucane kamyki długo tam leciały i odbijały się o ściany.
Reprezentanci gminy Beli, kierujący temi grotami twierdzą, że się one ciągną bardzo daleko w tem paśmie wapiennym, i myślą zwiedzanie ich, jeżeli nie rozszerzyć, to przynajmniej o tyle jeszcze polepszyć, aby przez przebicie otworu z dolnej pieczary zrobić wychód wprost na zewnątrz.
Wrażenie, jakie się wynosi z jaskiń Bialskich jest bez porównania potężniejsze, niż z Lodowni Dobszyńskiej. Lodowe bowiem utwory oglądamy corocznie w zimie, a to, że je widzimy w pieczarze podziemnej i przy sztucznem świetle, nie jest tak zdumiewającem, jak owe cudownie rzeźbione odchłanie stalakty-
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Naokoło Tatr.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.