w r. 1664. był na Sławkowskim szczycie, i opisał swoją wycieczkę. Synowie jego, starszy Jerzy dla odróżnienia od ojca zwany w pismach „der jüngerc Georg“ — i młodszy Jakób z równem zamiłowaniem zwiedzali, rysowali i opisywali Tatry. Daty niektóre się zachowały, jak np. lata, 1708. — 1717. — 1724. — 1751., w których widocznie po tych górach chodzili.[1]
Nazywają oni niższe jezioro „wielkiem polskiem Rybiem, a o wyższem mówią, że po lewej ręce nieco wyżej leży w dolinie wielkie Czarne jezioro, które ma silny upływ na północną stronę.” „To jednak Czarne jezioro rozróżniać należy od innego Czarnego, które niedaleko od Zielonego na wschodniej stronie się znajduje.“ Jak się pokazuje z przytoczonego na samym początku wyciągu z opisu Jakóba Buchholza, w jaki sposób sprawdzała komisya wydelegowana do studyowania Tatr, kwestyę łączności jezior tatrzańskich z morzem, to wnosić wypada, że Morskiemi Oczami nazywano dotąd wszystkie zbiorniki wód w tych górach, z których badacze wybrali to, które słynęło z bezdennej głębi, za cel dociekania prawdy.
W obcych pracach o Tatrach już od r. 1818 napotykamy wyraźną, wcale nienasuwającą żadnej wątpliwości nomenklaturę co do dwóch rzeczonych jezior. Po zwiedzeniu tych gór c. k. obwodowy komisarz Emanuel Ritter von Kronbach wydał ich opis in folio, z tekstem francuskim i niemieckim, oraz licznemi rycinami[2]. Gdyby to nie wychodziło po za kres treści niniejszej rozprawy, wartoby było przytoczyć wrażenia, jakie kreśli ów niemiec na widok „tak zwanego Morskiego Oka i Czarnego Jeziora, które leży o godzinę drogi w ponurej grozą przejmującej okolicy.“ Z nadzwyczajnym zachwytem unosi się on nad wspaniałością przyrody w tem miejscu, że z dumą czytać nam przychodzi, jak cudzoziemiec wdzięki polskich gór podziwia. A chociaż cytuje wszędzie Genersicha i w nazwach innych go naśladuje, przecież dwom naszym jeziorom te miana daje, które do dziś dnia są w użyciu.
W r. 1823. przybył do Tatr arcyksiąże austryjacki Franciszek Karol i w celu zwiedzenia Morskiego Oka wyruszył ze świtą swoją d. 25 sierpnia rano z Nowego Targu. Noc przepędził w domu leśniczego na Bukowinie. Następnego dnia udał się arcyksiąże ku Morskiemu Oku dorożka, „drogę jednak tyle tu naprawiono, iż ta nietylko łatwą do przebycia, ale nawet dosyć wygodną nazwać się mogła.“ Przy Morskiem Oku stała brama tryumfalna. Arcyksiąże jeździł tratwą po stawie, potem zasiadł do śniadania, przy ktorem oprócz gości z Galicyi, byli magnaci węgierscy, przybyli tu w delegacyi dla powitania dostojnego gościa. Górale popisywali się swojemi tańcami. Jakiś naoczny świadek tej wycieczki cesarskiej podał w urzędowym stylu opis jej w Rozmaitościach Lwowskich z r. 1823. Nr. 61. Wyjątek z tegoż, dotyczący traktowanej nomenklatury brzmi dosłownie: „W łonie tych gór skalistych, lecz w położeniu daleko wyższem jest także drugie mniejsze i nader głębokie jezioro zwane Czarny Staw, od tego woda ciągle strumieniem spływająca, wpada w Morskie Oko, co między