słychane o tém miejscu wyobrażenie. Kilka razy wybierałem się tam napróżno, z połowy drogi wracać się musiałem, gdy mgła wierchy przysiadła. Wreszcie w r. 1870 dopiąłem celu; ale się przekonałem, że wskazaną mi drogą przez dolinę Gąsienicową, Żółtą turnię i dolinę Pańszczycę, a w końcu źlebem od Buczynowych turni, nie wiele z gości ośmieli się puścić na Krzyżne, a tém samém dla ogółu pozostanie ono nieprzystępném.
Przypadek posłużył do wyszukania nań już dla wszystkich godziwéj drogi.
W roku 1870 będąc tedy na Krzyżnem, deszcz mnie począł kropić, a w obawie ulewy i burzy, która się właśnie srożyła w okolicy Krywania, przewodnik mój obmyślił dla mnie i siebie schronienie jakie takie poniżéj Krzyżnego pod nachyloną skałą od strony doliny Waksmundskiéj. Wyczekując tu przez chwilę powrotu pogody, a nie mając nic innego przed oczami, jak właśnie dolinę Waksmundską i tę część okolicy, która się dawała widzieć jakby w ramy ujęta turniami Wołoszyna na prawo, a Wielkiéj Koszystéj na lewo, przyszła mi myśl spytać mego górala, czy tędy w drodze na Krzyżne są jakie nie do przebycia przeszkody, że nań wszyscy udają się tylko przez Pańszczycę? Za przy-
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Obrazek z podróży w Tatry.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.