dem toczy się hałaśliwie woda. Widnokrąg naokoło zamknięty: na lewo od wschodu południowego piętrzy się Wołoszyn, na przeciwnéj stronie Wielka Koszysta — a przełęcz, która te dwa wierchy łączy, cel naszéj wycieczki — Krzyżne kryje się za turnią niby za kolosalny próg skalisty. Za sobą mamy wyłom między górami, pozwalający nieco patrzyć w okolice Podspadów koło Murania i Hawrania.
Potok Waksmundski w jedném miejscu tworzy mały ale piękny wodospad, brak mu drzew do przystrojenia brzegów, bo znaczna ilość limb, jakie się tu w téj dolinie napotyka, rosną opodal u spodu turni Wielkiéj Koszystéj. Spokój w naturze przy pięknéj pogodzie wróżył mi wygraną z Krzyżnem, ale jednostajność okolicy, ciągłe bez przerwy postępowanie w górę, (bo naziom doliny Waksmundskiéj nie daje rozmaitości ani ulgi dla piersi w oddychaniu) i w górę bez końca przykrzyło mnie się już, i poczynałem nabierać przekonania, że przyjemniejsza na Krzyżne droga przez Pańszczycę, chociażby przez samo pokonywanie daleko większych trudności, niż przez Waksmundską z brakiem towarzystwa. Wtém jakby umyślnie dla przerwania jednostajności, Opatrzność zesłała mi towarzyszów, i to bardzo rzad-
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Obrazek z podróży w Tatry.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.