Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Obrazek z podróży w Tatry.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

tworzy spód krajobrazu. Powyżéj wznoszą się odrazu dzikie, nagie, urwiste turnie najbliższych gór, a w głębi sinieje grzbiet Tatr nagi, śniegami tu i owdzie bielejący. Każdy czynnik tak tu wielki, wspaniały, fantastyczny, że sama ta dolina Białéj wody dostarczyłaby dosyć najpyszniejszych motywów do utworzenia z Tatr wspaniałego alpejskiego albumu, któryby mógł walczyć o pierwszeństwo z najsławniejszemi widokami Szwajcaryi, Tyrolu i innych krain górskich.
Dążąc pomału w górę, ciągle coś nowego napotykając, przybywa się niby na rowninkę, zamkniętą w okrąg niebotycznym grzbietem rozwiniętym gdyby wachlarz. Dno doliny już uwagi nie zajmuje, ów wspaniały poniżéj potok tu w górnym końcu rozdrobniony na liczne ścieki, skromny, toczy się niepostrzeżenie, ale za to całą myśl naszą pochłania szereg szczytów olbrzymich, już dobrze ztąd widzialnych z swemi turniami, wodospadami, lejkowatemi usypiskami, zdradzającemi istnienie stawów, z całą swoją grozą, że ledwie wierzyć można, aby się tam na nie człowiek drapać odważył. Przeważnie królują w téj grupie gór: Gierlach, Ganek i Waga, wierchy przenoszące wysokość 8 tysięcy stóp. Zastanawiałem się nieraz, dlaczego tesame szczyty widziane od południa nie mają ani