dbalstwo górali a zarazem właścicieli Zakopanego, mogących ścierpieć takie drogi, nie jest do pojęcia ani do darowania. Drogi w Tatrach w czasie pobytu bydła w halach są bardzo uczęszczane już przez samych górali, zwożących nabiał do wsi na koniach jucznych i wózkami. Prócz tego temi drogami zwożą siano z polan, drzewo, rudę, czasem węgle, a w porze letniéj liczni goście zwiedzają Tatry, zostawiający rok rocznie nie mały grosz między ludem. Nieraz dosyć znaczne przebywać trzeba przestrzenie, na których nie ma wiele do widzenia, a przynajmniéj na jednoby wyszło, czyby po nich rozglądano się z wózka, czy idąc pieszo. Prócz tego zyskanoby na czasie, gdyby takie miejsca wygodnie na wózku przebyć można. Tymczasem jazda po tych drogach daleko więcéj zmęczy i utrudzi, niż odbycie ich pieszo. Dla tego téż drogę do Morskiego Oka odbywają teraz mężczyźni zwykle pieszo przez Zawrat, odkąd ten przesmyk przestał być strasznym, a na powrót od Roztoki popod Wołoszyn i przez Waxmundzką jak na Tatry dobremi szedłem ścieżkami tak, że ruszywszy po godzinie 12 od źródełka przy drodze nieopodal Morskiego Oka i uczyniwszy po drodze kilka pomiarów barometrycznych, co mi najmniéj 2½ godziny czasu zabrało, stanąłem jeszcze za dnia przy Jaszczurówce, wózkiem zaś do odbycia drogi z Zakopanego do Morskiego Oka lub na powrót przez Bukowinę, wynoszącéj na mapie mało co nad 4 mile, w rzeczywistości z 5 mil, potrzeba jeżeli nie więcéj to nie mniéj czasu, jak ażeby z Zakopanego przez Waxmundzką zajść do Jaworzyny spiskiéj. Ja przynajmniéj wybrawszy się raz
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/102
Ta strona została przepisana.