jeszcze następujący szczegół. Téj wiosny widząc się z pewnymi Zakopianami, nakłaniałem ich do strugania wykłówaczów do zębów, dzisiaj tak powszechnie używanych. Według tego, jak w Krakowie za nie płacą, okazało się, że mający jaką taką w struganiu zręczność, narobiłby ich dziennie za 30 do 50 centów. Przyrzekłem postarać się o zapewnienie odbytu, narzędzia potrzebne do strugania sam kupić chciałem. Zakopianie nie zjawili się więcéj, a wykłówacza nie dostarczyli ani jednego. W Nowym Jorku lepsze restauracje wypotrzebowują dziennie 600 do 1000 sztuk wykłówaczów. Sprowadzają je z Chili, a tutaj robią je z drzewa pomarańczowego. Jeden robotnik nastruga w godzinie 500 sztuk, a za 1000 płacą 45 cent. srebrem. Jeden tylko dom kupiecki w Nowym Jorku sprowadza tych wykłówaczów rocznie 5 do 6000 beczek. W Niemczech już zwrócono uwagę na ten przemysł. Trzmielina bardzo przydatna na wykłówacze rośnie na Podhalu nowotarskiém, spiskiém, (aż po Kiczmark) i liptowskiém (aż po Hradek). Do Krakowa srowadzają ten towar ze Szląska pruskiego.
Lecz czas ruszyć z Miętusiéj kiry. Minąwszy tedy tę polanę, przechodzi się przez mostek[1] na zachodni brzeg wody kościeliskiéj. A dla czego nie Czarnego Dunajca, skoro wszyscy ten strumień tak zowią? Otóż dla tego, że jeszcze żadnego nie słyszałem dostatecznego
- ↑ Por. Roman Kaulfuss, die Slaven. Berlin 1842. Str. 9.
Die Central-Karpathen. Pest, 1863. Ungarns Urwälder. Pest, 1865. Zipser Anzeiger. Leutschau, 1866. Nr. 1—3.