czyliśmy wraz z woźnicą na trawnik przy drodze, który się nie zapadł z nami, góral zwrócił i konia w tę stronę, który usiłując wydobyć się, coraz głębiéj tonął, potém wyciągnęliśmy wózek osiadły na osiach i rozworze, i po łące objechaliśmy ostrożnie zdradliwą drogę. Takiéj przygody z podróżujących w Tatrach pewnie jeszcze nikt nie doświadczył.
Nim wytłumaczę ten wypadek, rzućmy jeszcze okiem na otoczenie starych Kościelisk i postąpmy o kilka kroków daléj w górę. Bok wschodni téj części doliny Kościeliskiéj zwie się pod-Adamicą, sama bowiem Adamica jest lesisty czubek daléj w tył, t. j. na wschód położony. Zachodni bok tworzą tak zwane Stoły i wznoszące się za niemi Kominy.
Powyżéj karczmy i nieopodal od niéj, ale na wschodniéj stronie potoku na małéj równince obfite bije źródło, zlewające swe wody dwiema strugami do strumienia kościeliskiego. Niedorzecznością zatém jest uważać je za źródło strumienia, który przybywając z góry, zabiera jego wody z sobą. Do źródła prowadzi kładka. W jakim ona dzisiaj jest stanie, nie wiem; atoli przed dwoma laty pod jednym z towarzyszących mi uczniów gimnazjalnych załamała się jedna jéj połowa, a uczeń wpadł do potoku. Dawniéj źródło otoczone było poręczą, na strugach, uprowadzających wody jego do strumienia kościeliskiego, są mostki, około niego było kilka, prostych ławek i siedzeń z kamieni i darni sporządzonych, rozumie się samo przez się, że nie dla wygody zwiedzających te miejsca, lecz dla byłych wielkomożnych właścicieli Zakopanego. Że obmyślenie jakichkolwiek
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/126
Ta strona została przepisana.