Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/137

Ta strona została przepisana.

na piękną płasienkę (równinkę) zwaną Wyżniem, okoloną z trzech stron lasem i tylko ku Magurze rozwartą. Dawniéj pięknym, bujnym pokryta murawnikiem, teraz przysypana jest drobnym żwirem naniesionym przez wody od kopalń, na około których także aż na sam grzbiet wyniszczono kosodrzewinę i las. Téj téż okoliczności przypisać należy brak wody w téj dolinie.
Jak wszędzie tak i w Tatrach lud kieruje się jedynie widokiem chwilowéj korzyści, nie myśląc wcale o dalszéj przyszłości. Z góry mało kto szczerze go oświeca w sprawach własnéj jego pomyślności, kościołów i szkół za mało, a te ostatnie w ogóle nic niewarte. Przy wrodzonéj nam opieszałości, przy powszechném przestawaniu na tém, iż dawniéj tak było, zapomniawszy atoli, że dzisiaj stósunki społeczne zupełnie zmieniły się, przy właściwéj nam gorączkowości bez wytrwałości i rozsądnego obliczenia się, przy wielkiéj gadatliwości i pochopie do hałasowania a opieszałości w spokojném a nieustającém działaniu, cóż dziwnego, że złe otaczające nas zewsząd wprawdzie widzimy, ale zaradzić mu nie umiemy, bo nie chcemy. Toć i z ludem podhalskim; zamiast wszelkiemi sposoby godziwemi wpływać nań bezustannie, zniewalać go prawie do tego co dobrém, co pożyteczném, co rozumném, demoralizowano go najbezecniejszém wydzierstwém, wyuzdaną rozpustą, bezprawiami i gwałtami najohydniejszemi i najbezwstydniejszemi. Według wiarogodnych zapewnień osób dobrze rzeczy świadomych może nigdzie niema tak zagęszczonego bezecnego pieniactwa, jak na Podhalu. Niestety i tutaj ryba zaśmierdła od głowy. Pu-