siłach przebywać kilka grzbietów, szczególniéj Zawrat, pod względem trudności więcéj okrzyczany, niż jest w rzeczywistości. Wielu podróżnych dla wyniesienia swéj odwagi lub po prostu z natury ludzkiéj, miłującéj się w przesadzie, rozpowiada niestworzone rzeczy o niebezpieczeństwach przy chodzeniu po Tatrach, ztąd pochodzi owa sława Zawratu. Z płci męzkiéj zwykle młode pokolenie udaje się tędy do Morskiego Oka, zaś z płci żeńskiéj żadna dotąd osoba nie przebywała Zawratu, spodziewam się jednak, że po przeczytaniu niniejszego opisu niejedna z pań ośmieli się w czasie pobytu w Tatrach pójść słynną drogą ku powstydzeniu niejednego lękliwego mężczyzny, a za trochę trudów znajdzie sutą nagrodę, bo zobaczy naraz przyrodę tatrzańską w całéj okazałości[1]. Niech zaś nikogo nie odstraszają skreślone tu przygody, bo to była wyjątkowa wycieczka z powodu słotnéj pory, którą się odznaczał rok 1869, tak, że w Tatrach nawet po całotygodniowym deszczu na 40 godzin nie można było być pewnym pięknéj pogody.
Otóż gdy po czterech dniach bezustannego deszczu wreszcie dnia 4 sierpnia rozjaśniło się przed wieczorem, a słońce jaskrawo oświeciło Giewont i okoliczne szczyty, postanowiliśmy przywieść do skutku zamiar udania się do Morskiego Oka, bo można było przypuścić, że bę-
- ↑ Z wielką uciechą już dziś mogę nadmienić, że w rok po ogłoszeniu drukiem w Bluszczu (warszawskiém piśmie) niniejszego opisu wycieczki do Morskiego Oka w lecie roku 1871 kilka pań puściło się tą drogą przez Zawrat i wcale zdrowia sobie nie nadwerężyły.