Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/175

Ta strona została przepisana.

głem małe wznoszenie się jéj po nad powierzchnią wody, co mnie w radość wprawiło. Puściliśmy się zaraz brzegiem zachodnim jeziora dla obejścia go naokoło i dla dostania się do Czarnego Stawu, który się wznosi w przeciwległéj stronie 526 stóp wyżéj nad Morskiém Okiem.
Ścieżka dzika wiedzie po złomach granitu pośród kosodrzewiny, zawalają ją tu i owdzie powywracane burzą drzewa limbowe, tak że korzenie sterczą na brzegu a wierzchołki nurzają się w wodzie. Przykro było patrzeć na marnowanie ślicznych i osobliwych drzew, wiedząc, jak są poszukiwane do wyrobów i drogo płacone. Limba, rodzaj cedra, na pierwsze wejrzenie ma pozór sosny, ale od niéj piękniejsza, wydaje szyszki, z których orzeszki dobre są do jedzenia.
Zbliżając się ku południowemu brzegowi Morskiego Oka, podziwialiśmy cudowny wodospad, toczący wodę w kaskadach z dolinki po za kończystą turnią, nazwaną Mnichem. Woda spadała znacznym strumieniem jak po deszczach.
Południowy brzeg Morskiego Oka zasypują piargi, t. j. usypiska żwirowe, powstające z kruszenia turni Mięguszowskich, które piętrzą się tu strasznie przepaścisto i niebotycznie. Im daléj szliśmy, tém bardziéj rozpogadzało się, z kotliny jednak, gdzie się mieści Czarny Staw, jakby z otchłani wysuwały się chmury. Zbliżyliśmy się po całogodzinnéj drodze po pod olbrzymi wał, kryjący za sobą właśnie nadmieniony Czarny Staw. Ścieżka do niego wiedzie wśród trawy, mchu, po głazach lub litéj skale opodal potoku spadającego z łoskotem i szumem