kuczliwéj. Całą przestrzeń od Jaszczurówki do podnóża Koszystéj, gdzie jest polana Waksmundska (4,354’) wynosząca 3 godziny drogi, zajmuje las ciągły, przerwany tylko w kilku miejscach małemi polankami, potokami płynącemi z doliny Pańszczycy i Gąsienicowych Stawów. Dróżyn krzyżuje się dużo, co naturalnie sprzyja zbłądzeniu; miejscami nie ma ani śladu ścieżki, brnie się więc po mchach i borowinach, nic nie widząc na około oprócz nieba nad sobą, jeźli go jeszcze gałęzie nie zasłonią. Przydarzyło mi się już dwa razy, że tędy wraz z całém towarzystwem mojém wiódł mnie przewodnik nie obeznany dobrze z tą drogą. Przebywszy szczęśliwie tę przestrzeń dziękowaliśmy Bogu, że się skończyło na lekkich tylko pokaleczeniach i na potarganiu odzieży. Z każdego drzewa sterczały suche gałęzie jak kołki ostro zastrugane, grożące wykłuciem oczów lub zranieniem twarzy, dla zabezpieczenia więc musieliśmy trzymać ręce wzniesione łokciem do góry; podczas tego przychodziło brnąć po powierzchni wielkich mchów, korzeni drzew, zapadając się często głęboko, przyczém bardzo łatwo można było nogę złamać lub zwichnąć. Tym razem pod przewodnictwem Wali nie przyszło nam przedzierać się przez takie gąszcze i nie mieliśmy żadnych tego rodzaju kłopotów, ale jakby dla zrównoważenia biedy słota nam niezmiernie dokuczyła.
Zaledwie zeszliśmy z drogi jezdnéj, co wiedzie z polany Waksmundskiéj do wsi Zacichłego, począł padać deszcz, który wkrótce zamienił się w ulewę. Potok Sucha Woda szumiał wezbrany, przeszliśmy go z trudnością w bród, utrzymując równowagę kijami. Dróżynami
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/183
Ta strona została przepisana.