przedzierzgnął się w Krzyżaka. Długosz kronikarz pisze[1], że był w Polsce pewien wielki pan (quidam satrapa) Piotr Wydżga, szlachcic herbu i z domu Janina, który posiadał wiele włości, ogromny majątek i trzy zamki, Czorsztyn, Rytro i Lemiąż (Lyemyasz); że odkrył kopalnie złota w górach dzielących Polskę od Węgier i tém się zbogacił. Lecz skarbu swego nie zostawił swéj ojczyźnie, bo „bezbożną i macoszą pałający nienawiścią dla Polski, swéj ojczyzny, która go na świat wydała, żywiła i wychowała.“ Wywiózł złoto w drewnianych naczyniach, wśród stósów drzewa ukrywszy je, jakoby spiż i żelazo prowadzone z Węgier, Dunajcem do Opatowca, ztamtąd Wisłą spławił do Prus i Zakon krzyżacki niém obdarzył. Tenże sam Wydżga, szlachcic ziemi krakowskiéj[2], „kiedy głód okropny uciskał ziemię chełmińską, pomorską i pruską tak dalece, że wielu Krzyżaków ginęło w nędzy, postanowiwszy przyjąć szatę krzyżacką, posłał Wisłą aż pod Toruń trzy statki wielkie naładowane winem, miodem, pszenicą, żytem, słoniną, masłem i wszelaką żywnością; lądem zaś trzysta sztuk bydła, jako to: wołów, krów, koni i innego dobytku, co było darem wielce pożądanym dla ludzi ginących z głodu. Sam potém przybywszy, wstąpił do Zakonu, wdzięcznie od niego przyjęty, i trwał w nim chwalebnie aż do śmierci. Sprowadził z sobą wtedy i złota skarb wielki, które brał w górach polskich ku węgierskiéj stronie i po
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/195
Ta strona została przepisana.