skale ku niźnemu stawowi. W skale tej znajdowane drobne granatki nadały jej nazwę, którą Niemcy ochrzcili Granatenwand.
O wpół do 9 godziny dobiegliśmy wreszcie do upragnionego szałasu, gdzieśmy mieli znaleść spoczynek po trudach. Domek to z kamieni wymurowany na dwie izby podzielony z oknami na okienice zamykanemi, pokryty dachem bez żadnego otworu dla dymu, za podłogę służy ziemia. Na środku drugiej izby stoi długi wązki stół, a wokoło niego wąziutkie z kobylic przerobione ławice. W pierwszéj przegrodzie rozgoszczeni leżeli przy ognisku jacyś młodzi ludzie, uczniowie górniczej akademii w Sztiawnicy (Schemnitz), nam tedy wypadło pomieścić się w sąsiedniej izbie dokąd drzwi były zamknięte, a więc oknem droga zawiodła do wewnątrz.
Znać Węgrzy zbudowali ten szałas na pijatykę, a nie na schronienie dla podróżnych na nocleg, boby chociaż podłogę dali byli i łożysko z kamienia na ogień i otwór w dachu dla dymu. Tego tu wszystkiego brak, więc spoczynek na mokrej ziemi przy rozwłóczącym się wszędzie dymie jest niepodobny. Bez ognia zimno, z ogniem trudno w tych warunkach wytrzymać; walcząc tedy z przeszkodami całą noc, oczyśmy zmrużali, ale zasnąć w żaden sposób nie mogli. Górale jednak leżąc przy samym ogniu, kpiąc sobie z dymu i z wilgoci, spali wybornie budząc się czasem dla dołożenia gałęzi do ognia gdy im zimno poczęło dojmować.
Rozporządzając do woli czasem, wychodziłem na pole. Noc śliczna gwiaździsta, gdy jeszcze i księżyc z za góry się wychylił, u stóp króla Tatr, Gierlacha, ponad stawem
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/228
Ta strona została przepisana.