jak po wodzie, bo czy krzew czy trawa, czego się było tchnąć — mokre. Wilgoć przez słotę naniesiona, nie ma kiedy wyparować; mimo to błota nie było, bo spadzistość poziomu zbyteczną wodę do potoku sprowadza. Miejscami napotykaliśmy bujne łąki, a że za tło służyły im góry połogie, lasem pokryte, dolina przybierała charakter Beskidów, gdyż Wierchcicha dopiero w górnéj swéj części u stóp Świnnicy turniami się przystraja. Zachodnią ścianę Wierchcichy tworzy góra Hlin, zamykająca dolinę Hlińską, z któréj potok płynący do Wierchcichego strumienia u ujścia przechodziliśmy. Od wschodu piętrzy się grupa gór Cichych, z najwyższym szczytem Wielką Koprową (6757’). O godzinie 9 po walącym się moście dostaliśmy się na lewy brzeg potoku Wierchcichej, naprzeciw ujścia doliny, którą nam Wala nazwał Koprową właściwą, gdyż Koprową pod Krywaniem zwią górale Ciemnemi Smreczynami. W godzinę ztamtąd t. j. o 10 godzinie doszliśmy do rozstajnego punktu, gdzie Wierchcicha skręca się na wschód a Tomanowska wiedzie na zachód. Po drodze spotkaliśmy juhasa z kierdelem baranów, suto w różne sprzączki ubranego, ale z skaleczoną twarzą i ręką od pistoletu, gdy, jak mówił, dla odpędzenia niedźwiedzia od bydła strzelił do napastnika. A że za wszelką strzelbą górale przepadają, więc choćby z sznurkiem powiązanego pistoletu pukają skoro prochu i kapsli się dorwią, przyczém często nabój rozsadza gałgańską broń, szczęśliwie, jeźli bez szwanku strzelca.
Gdy jeden z naszego towarzystwa p. H. T., inżynier kolejny ze Lwowa, mieszkał wówczas przez lato z rodziną na Bystrém (u stóp Nosala), więc jemu do domu było bez porównania bliżéj przez Goryczkową; udał się tedy
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/239
Ta strona została przepisana.