przez nich żerdka w kupie głazów dotąd stoi niewzurszenie. lecz odkrycie drogi na niego zabrali z sobą. Właściwie tedy utorował wychodzenie na Lodowy wspomniany ksiądz Stolarczyk roku 1867 dokąd z trzema przewodnikami: Jędrzejem Walą, Szymkiem Tatarem i Wojciechem Kościelnym udał się od strony wschodniej, obszedłszy Staw Czarny. Z powrotem udał się południowym bokiem Lodowego i te kilka osób, co dotychczas były na jego szczycie, tędy na niego się wdzierali. Następnego roku wodził na Lodowy, Wala z Poznańskiego księdza Królikowskiego i z Krakowa Stan. Librowskiego; Maciéj Sieczka był tu także z dwoma podróżnymi, których nazwisk zapomniał, zresztą potem już wszystkie na Lodowy szczyt wyprawy chybiały z przyczyny słoty.
W r. 1873 za bytności swej w Zakopanem znalazłszy kilku towarzyszy do upragnionéj wycieczki, puściłem się w okolicę dotąd mi całkiem nieznaną. Zebrało nas się sześciu, z wyjątkiem mnie, wszyscy przyrodnicy, chciwi zdobyczy naukowych, uzbrojeni w konieczne ku temu sprzęty: puszki na rośliny, młotki na kamienie, klapy i pudła na owady. Z opowiadania górali wiedzieliśmy, że to wycieczka trzydniowa, stósownieśmy tedy się wybrali zaopatrzeni w żywność na cały czas dla nas, dla przewodnika Szymona Tatara i trzech górali pomocników, co te posiłki nieśli wraz z odzieżą cieplejszą na noclegi.
Pierwszy dzień nas zawiódł, bo góry od rana w mgłach tonęły; przewodnik nasz nie radził się w drogę puszczczać, zostaliśmy we wsi. Na drugi dzień już nieoglądając się na chmury, bo tegoroczne lato piękne jak rzadko, po-
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/243
Ta strona została przepisana.