Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/259

Ta strona została przepisana.

„Widok niezmierny (O ziemorodztwie Karpatów) od północy i południa, od Baltyckiego aż do morza Adryatyku słupił swoją wielkością zmysły, razem stawał się miłym mojéj duszy, gdy im się w tym samym czasie nasuwała myśl, że te naokoło okiem niezmierzone ziemie, są wszystkie siedzibą wielkiego narodu Sławian, którego ogromna rozległość zastanawiając mnie często w rozważaniu przyszłego losu narodów, skazywała w stosunkach politycznych niekiedyś wielkie jego przeznaczenia, lecz te zdawały się tak jeszcze oddalać, ginąć w nieprzejrzałéj czasów przyszłości, właśnie jak tu ztąd niezmierne Sławiańskie krainy giną w nieprzejrzałéj ziemi rozstrzeni.“
„Te na zachód i północ aż ku morzom rozlegające się równiny są moją ojczystą krainą. Po niéj rozpościera się najezdników gwałt.“
„Ten, mniemając usprawiedliwić się drugim gwałtem, usiłuje przeistoczyć cny naród i zniszczyć pamięć i imię Polaków.“
„Wy ogromne grobowiska przeszłych wieków, wy najtrwalsze pomniki dla wieków przyszłych, w niedostępną wzniesione wysokość, w obłokach utykając wasze szczyty, wy! zachowacie niezgubne imię Polaków.“
Dziwnie wspaniały mieliśmy czas spędzony na szczycie Lodowego, bo to niby pogoda, a chmurno, lecz przez to Tatry nam się ztamtąd przedstawiały, jakby wymarzone obrazy Dorego. Gdzie się wkradł promień słońca, tam żywemi barwy ozłacał to skały, to doliny, to jeziora, a na tem tle strojném rysowały się pomroką powleczone turnie inne. Wschód tonął jakiś czas we mgle, wydawało się nam, jakbyśmy siedzieli nad brzegiem bezden-