Każdy tu roni swoje myśli, słowa
Szkoda że puste, jak autora głowa,
Zanim kto tutaj swe wrażenia skreśli,
Z serca mu radzę, niechaj wprzód pomyśli,
Niech się podpisze, potem idzie dalej,
Bo nic nie straci, głupstwa nie wypali.
Tegoż roku z datą 12 sierpnia był taki wiersz:
Nie zawsze dowcip mamy na usługi,
Gdzie rozum krótki bywa język długi.
Lecz czasem w życiu przeciwnie się dzieje,
Czego dowodem tej książki koleje.
Nie brakowało po ścianach schroniska uwielbień dla różnych piękności niewieścich, głęboko wyciętych monogramów imion osóbek, będących przedmiotem afektów młodzieży. I to wszystko ostatecznie ulotniło się z dymem!
Jak przedtem rozlegały się głosy o samo wystawienie jakiegoś schronienia nad Morskiem Okiem, tak teraz po niejakim czasie istniejące budynki stały się ludziom czemś nieznośnem. Domagano się tu już o hotel na sposób europejski, któryby odpowiadał potrzebom zamożniejszej publiczności. Bez porządnego dojazdu nie podobna było myśleć o budowie hotelu. Gościniec ze Zakopanego stawiany kosztem kraju, posuwał się coraz bliżej głębi Tatr, tymczasem nim tenże mógł dobiegnąć końca, schroniska Tow. Tatrzańskiego obydwa zgorzały d. 1 października 1898.
Ubezpieczone od ognia nie przyniosły straty materyalnej Tow. Tatrzańskiemu, lecz nagły ich ubytek pozbawił gości schronienia. Na razie potrzebie zaradził Wydział Tow. Tatrz., urządzając kilka izb gościnnych i restauracyę w wielkiej swej szopie, przeznaczonej na wozownię. Tymczasowe owe schronisko, które widzimy na dołączonej ilustracyi zasługuje na wspomnienie nietyle przez to, że przez kilka lat użyczało gościom schronienia, o ile z tej przyczyny, że w niem mieścił się d. 4 września r. 1902 sąd rozjemczy międzynarodowy w sprawie granicznego sporu z Węgrami nad Morskiem Okiem.
Miało też tu stanąć na zwale dalej ku zachodowi inne dla gości schronisko kosztem Anny Burowej z Białki, współwłaścicielki obszaru nad Morskiem Okiem i już miejsce pod tegoż budowę zostało wyrównane, gdy zarząd Tow. Tatrzańskiego