Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Wspomnienie o schroniskach nad Morskiem Okiem.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.


Uzupełnione dwa schroniska Tow. Tatrz. nad Morskiem Okiem.


Spoczynek nocny jednak nie należał tu do przyjemności, bo przenikliwość cienkich ścian, podłóg i pował nie dawała żadnego bezpieczeństwa od hałaśliwości sąsiadów. Na to, aby się ktoś sam poczuwał do zachowania odpowiedniego do miejscowych warunków, nie stać jeszcze nasze społeczeństwo. Tylko wyjątkowe jednostki umiały się w schroniskach tatrzańskich zastosować do przepisów, ponaklejanych po ścianach, a zmuszać niesfornych ludzi do porządku nikt nie miał mocy, więc trzeba było z filozoficzną cierpliwością znosić, co Pan Bóg dał koło siebie. Jeżeli się komu udało zasnąć koło północy, to przed świtem zbudził go już gość wybierający się stąd na dalszą wycieczkę. Za granicą, gdzie nie przestrzegających porządku przepisanego, bez ceremonii z hotelu lub z gospody wypraszają, a nawet wyrzucają, tam umieją nasi rodacy zachowywać się należycie, tylko wśród swoich z trudnością im to wielką przychodzi.
Najpyszniejszem urozmaiceniem pobytu w schroniskach nad Morskiem Okiem bywa burza. Powtarzające się ciągle echo gromów, ich odbłyski, szum ulewy wśród całego majestatycznego otoczenia tworzy tu widowisko groźne, ale niezmiernie