Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Wspomnienie z pośród turni tatrzańskich.djvu/31

Ta strona została przepisana.

wiercić do niego tunel od Hinczowego, woda spływając do Rybiego, utworzyłaby wodospad 1825 stóp wyniosły.
Drugi Staw Hinczowy Mały, oddzielonym jest wielką groblą skalistą od Wielkiego, i jest tyli prawie co Popradzki. Półtorej godziny zeszło nam tu wśród przejmującego na wskróś wiatru, któremu zawdzięczaliśmy możność rozpatrzenia się w okolicy, bo co się mgły nabrało z dołu, to wicher przegarnął ją po za turnie. Spoglądaliśmy nieśmiało na przełęcz Mięguszowiecką, którędy czekała nas przeprawa, i chociaż nam Wala rozpowiadał, żeby na nią krowę wyprowadził, nie wierzyliśmy jego słowom. „Szklił“, jak to mówią górale dla dodania odwagi gościom, boby tam na grzbiecie krowa tylko w postaci kotletów znaleść się mogła.
Najprzód po złomisku na piargi, z nich wchodzi się na skałę, to na bystry upłazek, potem koło płatów śniegu drapać się trzeba coraz stromiej w górę, a ku wierzchowi już na czworakach na turnią ponad urwistym źlebem. Na tej robocie 5 kwadransów nam minęło. Poniżej grzbietu stojąc na turni mieliśmy szczęśliwą chwilę jeszcze, że się odsłonił widnokręg na stawy Hinczowe i na rozległy, a przepaścisty szereg turni Basztowych, z najwyższym wśród nich Szatanem.
O 10 godzinie minut 40 dosięgnęliśmy przełęczy Mięguszowieckiej, na której niepodobna się było ani chwili utrzymać stojąco, tak gwałtowny wicher dął z Węgier ku Polsce, tem więcej, gdy pod stopami roztwartą mieliśmy przepaść.
Posunęliśmy się trochę na prawo po za Chłopka na północną stronę przełęczy, gdzie było ciszej i usiedliśmy dla wytchnienia. Widzieć nie mogliśmy prawie nic, bo mgła nas objęła. Wala rozpowiadał, cobyśmy w tej stronie zobaczyli, gdyby była pogoda. Czekaliśmy z kwadrans, czy się choć na chwilę mgły nie rozsuną, ale napróżno. Pocieszaliśmy się jeszcze jasną mgłą, wśród której na sto kroków rozeznawać się dawało kierunek drogi, gdyż mogła być ciemniejsza, a co najgorsza deszcz, wtedy nie życzyłbym nikomu schodzenia po turniach Mięguszowieckich.
Wspomniany wyżej Chłopek, jest to kończysta skała przynajmniej na wysokość piętra, którą dobrze widać ze schroniska nad Rybiem. Łatwo ją wziąć za stojącego na przełęczy człowieka i od niej górale nazwali to przejście koło Chłopka. Z węgierskiej strony ma ten przechód miano: Wilderer Pass, szlak kłusowników, tj. złodziei dzikiej zwierzyny.