Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Wspomnienie z pośród turni tatrzańskich.djvu/34

Ta strona została przepisana.

nie mogła. Baliśmy się o kobiety, aby nam strachu nie narobiły w razie nachylania się naszego statku na tę lub ową stronę, więc aby ulżyć ciężaru, posłaliśmy górali brzegiem jeziora na około piechotą, przy sobie zostawiwszy tylko torby z rzeczami i na ich opiekuna Jędrka Walę.

Odbiliśmy od brzegu wśród ulewy, lecz na tém nie koniec. Wnet zahuczała burza z błyskawicami. Echo roznosiło gromy na wszystkie strony. W około nie było widać zupełnie nic, tylko małą przestrzeń zmąconej powierzchni jeziora. Wioślarze wysilali się na pośpiech, ale ich pracy prawie spostrzegać się nie dawało gdyż płynęliśmy pod wiatr. Obawiałem się znowu błądzenia, bo kierowanie tratwą odbywało się na chybił, trafił.
Z wierzchu lała się woda, na podłodze płynęła także, i zlewała się między szpary desek woda, a pod tem wszystkiem czerniła się głębia jeziora. Położenie nie do pozazdroszczenia. Dwóch z nas miało płaszcze gumowe, i o ile te sięgały, chroniły nas od przemoczenia; drudzy pod parasolami szukali napróżno osłony, a ci, co i tego nie mieli, zdać się musieli na los z zupełną rezygnacyją. Jakby na przekor, gdy w pogodę 25 minut potrzeba na przepłynięcie tratwą wzdłuż Morskiego Oka, w ulewę 45 minut ledwie wystarczało, aby dobić do przeciwległego brzegu. Pioruny nagle rozbiły mgłę, żeśmy schronisko ujrzeli, chociaż deszczu nie zatamowały. Poczęliśmy się nawzajem witać wiewaniem chustek i kapeluszy.
Na ganku w schronisku roił się tłum osób. Było trzy kwadranse na 3 godzinę gdyśmy się znaleźli pod upragnionym dachem po przebyciu różnych przygód i doznaniu silnych wrażeń. Pierwszego z gości powitałem znanego prof. Dr. Chałubińskiego, potem Dr. Wład. Markiewicza, adwokata, profesora L. Świerza, sekretarza Tow. Tatrz., Dr. Bol. Lutostańskiego i p. J. Grzegorzewskiego literata i korespondenta do gazet, który tak zajmująco opisał cały przebieg sprawy granicznej nad Morskiem Okiem.
Oprócz wymienionych osób bawili wtedy w schronisku wszyscy członkowie komisyi granicznej, ze strony węgierskiej p. Keil żupan z Lewoczy, p. Kornides sędzia ze Starej Wsi, p. Gres urzędnik ze skarbowej prokuratoryi i pełnomocnik właściciela dóbr Jaworzyńskich p. Kegel, główny sprawca zawichrzeń nadgranicznych. Z polskiej strony należeli do komisyi: starosta nowotarski p. Steuer, radca Wydziału krajowego p. E. Mochnacki, — pleni-