Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Wycieczka do Zielonego Stawu Kiezmarskiego.djvu/1

Ta strona została uwierzytelniona.

WYCIECZKA
DO
ZIELONEGO STAWU KIEZMARSKIEGO
PRZEZ
WALEREGO ELJASZA.



Gdy się przed człekiem świat ten rozłoży
I tak wesoło i tak szeroko,
Aż serce skacze, że też Bóg tworzy,
I góry takie i w głowie oko.

W. P.

"D"

Dotarłszy do stóp Tatr, jeźli z któregokolwiek wzniesienia po nad Zakopaném spojrzymy na wschodni kraniec Tatr, to po za Lodowym Szczytem uderzy nasz wzrok gromada turni jakby najeżonych ostremi wierzchołkami, z których trudno sobie zdać sprawę, dopóki się dobrze nie pozna ich głębi. Tamto na dnie doliny zamkniętéj niebotycznemi turniami mieści się szmaragdowej barwy staw, słusznie Zielonym nazwany. Otoczenie jego majestatyczne, chociaż strasznie dzikie, upięknia jeszcze podanie ludowe. Po nad stawem piętrzy się zuchwale w górę, jakby ku niebu wzlecieć chciała, olbrzymia skała, zkąd ją lud przezwał Jastrzębia. Przypomina ona Sokolicę w Pieninach. Powinowactwo w kształtach przeszło i do nazw. Na owej turni Jastrzębiej miał błyszczeć dyjament i to tak silnie, iż w całej okolicy Zielonego Stawu w nocy od blasku drogiego kamienia było widno. Jakiś młodzieniec zakochany postanowił zerwać ów dyjament dla swej ukochanej. Czegoż młodość i miłość nie dokaże? Młodzieniec po wielkich trudach wdarł się na Jastrzębią turnię i już miał ująć drogi kamień, gdy piorun trzasł, wierzchołek skały strącił a z nim dyjament i młodzieńca zrzucił w przepaść. Zabitego śmiałka nakrył głaz urwany, a błyszczący kamień stoczył się do Stawu Zielonego, gdzie w głębi na dnie tkwić ma dotychczas. Od tego podania nazwali niemcy spiscy turnię Jastrzębią „Karfunkelthurm“ a Węgrzy „Rubinthorony.“