Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Z nad jezior w Tatrach.djvu/5

Ta strona została przepisana.
26

Stawów polskich, której znikąd tak się nie ogląda, jak właśnie z przełęczy Gładkiej.
Wprost, tj. na wschód rzuciwszy wzrokiem, widzi się ujście doliny stawów w Roztokę; horyzont zamyka szereg wierchów Hawrania i jego sąsiadów. Od północy tj. na lewo szczyt Świnnicy, rozpoczyna dziki grzbiet zwany czasem Wołoszyńskim, w którym rysuje się wyraźnie Zawrat, dalej piętrzy się w całej swej wyniosłości Kozi Wierch.
Na prawo, od południa po nad bezpośrednio dolinę okalającym grzbietem Kotelnicy, Liptowskich Murów, wierchów Miedzianych, itd. wznosi się Lodowy, bliżej Rysy, Turnie Mięguszowieckie, i Cubryna, których się właśnie mgły czepiały.
Pod stopami szeregiem rozlegają się Pięciostawy: Zadni, najwyższy pod Zawratem, Czarny pod Gładkim Wierchem, dalej Wielki tj. największy i najgłębszy w całych Tatrach, Mały i Przedni. Z przykrością przychodziło nam się oderwać od tak osobliwego krajobrazu, aby powrócić do naszego towarzystwa, które nam już zniknęło z oczów. Powróciwszy na Zawory, ujrzeliśmy grono osób całe na górnym tarasie Ciemnych Smreczyn przy pierwszych kosodrzewiny kępach, popijające herbatę koło ogniska. W kwadrans po niezbyt pochyłem zboczu trawiastem, trochę kamieniami zasłanem, dostaliśmy się do obozowiska. Przechodziliśmy tu potoczek z jakiegoś małego zbiornika płynący, który górale nazywają młaką, a na mapach Tatr figuruje, jako trzeci staw Ciemnosmreczyński. Niegdyś był to może staw, nim mu głazy dna nie zasypały, a grobli wezbrane wody nie rozniosły, bo dzisiejsza, tutejsza równinka jest tarasem z obciętemi ścianami od wschodu i południa, ale w obecnym stanie, wcale owe mokrzadło nie powinno mieć pretensyj do nazwy stawu.
Po herbacie, która tak bardzo smakuje na popasach w Tatrach, i po posiłku, ruszyliśmy o 5 godz. z najwyższego tarasu (1665 mtr. = 5267 stp. w.) w dolinę Ciemnych Smreczyn, najprzód wśród kosodrzewu na koszar, gdzie już stał pustką szałas pasterski. Ścieżka wiedzie po nad potok uchodzący wspaniałym wodospadem ze Stawów Ciemnosmreczyńskich, ku dolinie, pokrytej jeszcze miejscami starym lasem. Spotykaliśmy tu świerki ogromnej grubości, że ich pień zaledwie kilka osób razem objąć mogło rękami. Niektóre z takich staruchów, gniły, już powalone na ziemi.
Potok przebyliśmy po ławie przed samą 6 godziną, odkąd już w górę postępowaliśmy w kierunku doliny Hlińskiej, tworzącej, jakby wschodnie ramię doliny Ciemnych Smreczyn, którą nazywają także Koprową, od wierchu rozległego, rozdzielającego dolinę stawów Ciemnosmreczyńskich od Hlińskiej. Znają ją wszyscy turyści podążający od nas na Krywań. W 25 minut od ławy przybyliśmy do górnego krańca lasu w dolinie Hlińskiej, u stóp Hrubego Wierchu, gdzie wypadało nam już obrać sobie miejsce na nocleg pod gołem niebem, skoro nie podobna było marzyć o dostaniu się na dolinę Mięguszowiecką.
Przewodnicy polscy umieją szczególnie dobrą przysposobić „kolebę“ na noc, co też i nasi uskutecznili, wyszukawszy wnet rozłożysty świerk, pod nim równią pochyłą, którą oczyścili ze sterczących głazów, nacięli gałęzi i zrobili z nich posłanie. Na to naznosili trawy i borowiny, co nam miało zastąpić materace. Przed takiem łożyskiem rozpalili ogień z uzbieranych sucharzy, aby zaś paliwa nie zabrakło w nocy, wyszukali drzewo suche i porąbali je. O takie w górnych zasiągach leśnych nie trudno.
Słońce zaszło pogodnie; zabłyszczały na firmamencie gwiazdy: mgły, co się dotąd wieszały po turniach Hrubego Wierchu, gdzieś w niego wsiąkły. Mo-