Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Z nad jezior w Tatrach.djvu/8

Ta strona została przepisana.
29

Stawy Hinczowe należą do największych osobliwości w Tatrach, Wielki Hinczowy na wzniesieniu 1961 mtr. (6204 stp.) nie ma sobie równego w całem tem paśmie gór. Te bowiem stawy, co są odeń jeszcze większe, leżą znacznie niżej, jak np. Czarny Staw Gąsienicowy o 1061 stóp. Wielki z Pięciu o 902 stp. a Rybie o 1825 stp., co czytelnikowi daje najlepsze pojęcie o wyżynie stawów Hinczowych; szkoda tylko, że dotąd nikt się nie zajął pomiarami ich głębokości.
Z polskiej strony Tatr bardzo mało osób zwiedza te osobliwe jeziora, co się da wytłomaczyć nader utrudnionym do nich przystępem, ale od Węgier niepodobna tego usprawiedliwić, bo od Popradzkiego Stawu tylko 2, a w razie powolniejszego marszu, 3 godziny czasu wystarcza na dojście bez przeszkód do Hinczowych Stawów. Mają one nazwę od jakiegoś juhasa Hinszka, tj. Ignasia, który tu zawsze bydło swe pasał.
Przybywszy na krawędź wyżyny Hinczowej, spostrzegliśmy, że to nie łatwa sprawa zejść z niej bez znajomości drogi na dolinę Mięguszowiecką. Piętrzył się taras jeden nad drugim, zawalony głazami, porosły bujną trawą i najeżony urwistemi skałami, po których nieumiał nas nikt prowadzić. Winienem tu bowiem nadmienić, że w liczbie naszych górali nie było żadnego, coby tędy, choć raz w życiu przechodził. Zamówiony w Zakopanem przeze mnie jeden z pierwszorzędnych przewodników, zrobił mi zawód z łakomstwa. Trafił mu się w poprzedni dzień turysta, który góralowi więcej papierków miał przysporzyć, niż się ich ode mnie spodziewał, bez żadnego tedy skrupułu dał kominka i poszedł z tamtym gościem. Innego pierwszej klasy przewodnika nie było już do rozporządzenia, więc musiałem zabrać górali takich co się dopiero uczą wodzić po górach. Zawierzyłem też coś mapie w obranej wycieczce, i sprytowi górali, którzy i w nieznanej okolicy umieją sobie dać radę w razie potrzeby.
Schodząc od Hinczowych Stawów gdyśmy się znaleźli na skale zewsząd spadzisto odciętej, zatrzymywaliśmy się dotąd, dopóki wysłani górale nie wyszukali żlebu z tej lub owej strony, któryby „puszczał“. Brnęliśmy po najdzikszych bezdrożach, głazach, dziurach, mokrzadłach, krzewach, korzeniach, spuszczali się z pomocą rąk po turniach, okrążali kosodrzewinę, wreszcie przyszli nad potok w ciągłych kaskadach spadający na dół. Wielkie głazy, wygładzone wodą, zmusiły nas do „salto mortale“ w najlepszem niby miejscu, aby przejść potok na brzeg jego lewy, skoro prawy wiódł na gorsze jeszcze manowce. Ztąd ujrzeliśmy kilku turystów ze spiskiemi przewodnikami, którzy szli na dół od Żabich Stawów z Rysów, i to nas pouczyło o kierunku dalszej drogi. Wnet też doszliśmy do koleby Hinczowej, a następnie natrafili na ścieżkę, raczej drożynę wydeptaną między kosodrzewem przez pędzone na paszę w górę woły. Następnie wstąpiliśmy w las świerkowy i limbowy; a rozglądając się w czarującym na około widnokręgu, o 12 godz. 45 min. ujrzeliśmy zpośród drzew ciemną powierzchnią Stawu Popradzkiego.
Właśnie ta tu okolica, na której teraz zdumieni rozkoszowaliśmy się cudownym krajobrazem, jest znowu osobliwością tatrzańską. Zwykle bowiem w Tatrach środkiem doliny płynie potok a tu środkiem jest wyżyna, której boki od zachodu opłukuje potok Hinczowy, a od wschodu Staw Popradzki i uchodzący z niego Poprad. Bezpośrednio nad tą wyżyną piętrzy się wyniosły szczyt, niepozornie Kopą nazwany (2297 mtr. — 7267 stp.), trochę jeszcze wyższy. Rozdziela ów potężny wierch dolinę od naszej Świnnicy. Mięguszowiecką na dwie odrębne części: zachodnią, gdzie są stawy Żabie, dalej Hinczowe; wschodnią, gdzie mieszczą się stawy Popradzki, Zmarzły i Smoczy.