August III. nadał starostwo Spiskie swéj żonie Maryi Józefinie, a po jéj zgonie 1757 otrzymał je minister saski Henryk hr. Brühl, ostatnim zaś posiadaczem był od grudnia r. 1764 ks. Kazimirz Poniatowski, podkom. koronny aż do zaboru Spiża przez Austryją. (Starożytna Polska Balińskiego).
Za konfederacyi Barskiéj także z rąk, tak wtedy zwanych regałów, tj. stronników króla i Moskwy, wydzierali Lubownią konfederaci pod dowództwem Bierzyńskiego, dobywając zamku od północy.
Wreszcie minister austryjacki Kaunitz „czyniąc zadość żądzy nabytków terytoryalnych Józefa cesarza, objął roku 1769 słupami granicznemi 16 miast spizkich“, a w rok późniéj (1770) we wrześniu zagarnął starostwo Spizkie, powiat Sądecki i okolicę przyległą pod pozorem, że to są ziemie pierwotnie węgierskie i kazał je nazywać ziemiami odzyskanemi (terrae recuperatae), czem dał hasło do piérwszego rozbioru Polski“[1]. Lubownia więc z całą ziemią do starostwa Spiskiego należącą, stała się najpiérwszym łupem obcych przy rozbiorze Polski.
Po zwidzeniu zamku Lubowelskiego puściłem się daléj na zachód ciągle doliną Popradu, która w téj okolicy bezleśnemi połogiemi wzgórzami zewsząd zakryta nudzi jednostajnością. Droga ta czepia się brzegu Popradu, to wznosi się nieco, ale nie przedstawia owych czarownych widoków, jak np. jadąc z Sącza doliną Dunajca ku Szczawnicy. Pół mili za Lubownią napotkałem miasteczko Gniazda, wspomniane w dokumencie z r. 1286, chociaż kościół miał być już r. 1212 założony[2]. Następnie ztąd znów o milę wjechałem w ludną wieś Drużbaki dolne (cytowane roku 1288). Po obu stronach gościńca gęsto zabudowana wieś słynie w opisach geograficznych ziemi polskiéj z swoich wód cudotwornie wspominanych. X. Lubieński w swojem dziele[3] pisze: „Drużbak, miasteczko wsławione wodami zdrowemi, w których tam wielu chorych ludzi kąpiąc się lub pijąc, przychodzą do siebie, ma i taką wodę w rzeczkach, która kamienie z siebie robi. W lasach zaś ma wodę, nad którą lecące ptastwo zdycha“.
O tych to wodach polskich „z niepospolitemi własnościami“ wspomina Marcin Kromer w opisaniu Polski, że na ziemi Spiskiéj bez oznaczenia nazwy miejsca, „jest rzéka płynąca z gór wysokich, któréj woda tę ma własność, iż w kamień twardnieje“, daléj mówi: „iż znajduje się znowu źródło, czy jezioro zionące woń tak zaraźliwą, iż nietylko od jéj użycia ale od samego powonienia zwierzęta i ptaki giną“.
Dr. Soczyński, który w. r. 1825 zwiedzał Karpaty „w zamiarze bliższego poznania wód mineralnych“, bawił „czas niejaki“ w Drużbakach. Pisze o nich[4], że ważne są nietylko wielką obfitością i mocą wód, ale co większa, zadziwiają nadzwyczajną zamożnością gazów; zasługuje tu na szczególne wspomnienie krater czyli kotlina, w któréj z nurów podziemnych taka obfitość wydobywa się wyziewów gaszących światło i zabijających zwierzęta, iż codziennie w niéj znaleść można owady. ptastwo itp. w przelocie spadłe i zabite. Niełatwe psucie się ciał zwierzęcych nastręczyło domysł istnienia gazu węglowego, jakoż ten z łatwością dając się czerpać, z naczynia w naczynie przelewać i chemicznie doświadczać, rzeczywistość mego domysłu potwierdził. Do jakiego zaś stopnia zaniedbania doszły te wody, wspomnieć dosyć, iż krater ten przewyższający ważnością swą kilkakrotnie ową głośną jamkę w Europie Grotta del cane pod Neapolem, mimo, że od mieszkania owczesnego dzierżawcy łazien o paręset znajduje się kroków, jednak nie był mu znanym, i kiedym