Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

nadrze, wydobył kawałek czarnego chleba, rozłamał go na dwoje i dając jedną połowę Jankowi, rzekł:
— Masz, jedz!
Janek podziękował mu pięknie spytał:
— Jak się ty nazywasz?
— Cynga.
— Mój Cynga, ty będziesz moim przyjacielem.
Cynga wlepił w Janka swe duże, czarne, palące jak ogień źrenice i miał coś odrzec, gdy nagle rozległo się gwizdnięcie — więc tylko rzekł:
— Jedziemy! — Romno gwizda.

Jakoż cała ta banda postępując około wozów ruszyła jakąś boczną, nieuczęszczaną widocznie drożyną, pełną zielska i wybojów, w głąb lasu.