dla czego cierpienia i zawody moje były właściwością wyłącznie tylko mego ducha, dlaczego nie znajdowały one echa bratniego w innych ludziach?
Długo tak zostawałem, szukając próżno dźwigni nie w sobie samym ale w drugich, nie pytając o pragnienia i potrzeby mojej moralnej istoty i chcąc ją gwałtem porównać z kamertonem ogólnym; dni i miesiące całe pasowałem się z samym sobą, ważąc myśli, aż w końcu wybuchnąłem bluźnierstwem.
Wyrzekłem, iż w kłótni wrzącego serca ze światem, świat ma słuszność, że powszedność pojęć i myśli jest jedyną prawdą, że szczęście znaleźć można wyłącznie tylko w negacyi wysokich polotów ducha, że siła namiętności jest fałszem, a siła myśli pokusą.
Mimo wszystkiego jednak nie mogłem zmienić natury mojej, pozostałem namiętnym i rzutnym, tylko siły te skierowane gdzieindziej, popchnęły mnie wstecznym prądem równie gwałtownie jak niosły mnie wprzódy. Należałem do ludzi, którzy ideę każdą muszą w życie wprowadzić, bo nie umieją rozłamać ducha pomiędzy myślą i czynem. Więc bluźnierstwa te w czyn zamieniłem. Byłem bez litości dla samego siebie, pracowałem niezmordowanie nad nieszczęściem życia, strzegłem serca i myśli, gasiłem każdą iskrę uczucia, aż zmordowany walką i bólem doszedłem do chwilowej nicości, do ubezwładnienia wszystkich szlachetnych sił ducha; chwilę upadku wziąłem za zwycięztwo, sen za śmierć zupełną i z gorączkowym pospiechem począłem budować nową przyszłość, którą za ideał postawiłem sobie.
Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.