Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

Mimo wszystkiego co mówił, nie mogłem uwierzyć, by on kochanym nie był, instynkt serca ostrzegał umie, iż pomiędzy mną a nim wszystko było różne, że nawet jednaka niedola jednoczyć nas nie mogła.
— I nie zapragnąłeś nigdy zapomnieć? pytałem.
Uśmiechnął się wstrząsając głowę.
— Nigdy, wyrzekł, zapomnienie, to broń słabych kobiet i rozpieszczonych dzieci, którym jadno cacko, drugie z myśli wybija. W wysokich sferach ducha zapomnienie istnieć przestaje, to moralne kalectwo.
— Moralne kalectwo, pochwyciłem, a jednak są chwile, są położenia w życiu, w których obowiązkiem jest zapomnieć.
— Nigdy zapomnieć! przerwał mi Adryan. Czy rozważyłeś kiedy samo znaczenie tego słowa? Zapomnieć, to wymazać coś ze swego życia, a tem samem stracić moralną korzyść, jaką nam każda chwila przynieść winna. Potrzeba zarówno pamiętać błąd każdy jak i dobrą chwilę; błąd, by go drugi raz nie popełnić; dobrą chwilę, by z niej jak ze szczebla wyżej zasięgnąć.
— A jeźli pamięć staje się pokusą?
— To trzeba walczyć z pokusą a nie ze wspomnieniem; zresztą są uparte pamięci i pamięci podstępne, w których wspomnienia uśpione budzą się znienacka i zwyciężają bezbronnych. Zapomnimy, ogłuszymy się dzisiaj, ale kto nam za jutro zaręczy?
— A jednakże, przerwałem, są rzeczy, które powinność nakazuje nam zapomnieć.