Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

Cierpienie to zdarło mi jakby bielmo z oczów, zrozumiałem wiele rzeczy, niepojętych dla mnie dawniej, spojrzałem na świat innym wzrokiem. Cierpienie nauczyło mnie przeczuwać cierpienie, miłość odgadywać miłość.
Umilkła, jakby w obawie, żeby mi nie sprawić bólu, i patrzyła na mnie trwożna z bijącem sercem. Spojrzałem na nią nawzajem, i słowa Adryana stanęły mi w pamięci. „Poznasz najwyższą rozkosz tego świata, gdy będziesz sprawcą cudzego szczęścia“. Melania zrozumiała, że myśl moja zwróciła się ku niej i uchwyciła tę chwilę.
— Zygmuncie, wyrzekła, wstrzymując łzy drgające jej na rzęsach; Zygmuncie, dotąd ja nie byłam ci żoną, długo bardzo nie rozumiałam ciebie, nie próbowałem nawet zrozumieć, ale też i ja samej siebie nie pojmowałam także. Wszystko we mnie było instynktowe, bezświadome i bezrozumne. Ja nie wiedziałam jeszcze sama że kochałam ciebie, bom nie pojmowała że serce twoje stracić mogę.
— Melanio, szepnąłem, nie mówmy o przeszłości
— Owszem, odparła, pomówmy o niej raz i na zawsze. Jeżeli Bóg wróci mi ciebie, jeźli potrafię odzyskać miłość twoją, błogosławić będę te straszne chwile, które mnie zbudziły do życia, błogosławić będę cierpienie. Zygmuncie, ja ci nie mówię kochaj, bo wiem że to próżne słowo, ja ci nie mówię zapomnij, bo są istoty, dodała ze drżeniem w głosie, których zapomnieć niepodobna; ale ile razy będzie ci źle na świecie, ile razy uczujesz się samo-