Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

A tymczasem Zosia czerstwa, wesoła, prowadzi po trawnikach roczną siostrzyczkę i dumna starszeństwem swojem, podchodząc pod okno, woła mnie bym przyszedł do nich, a maleńka wyciąga ku mnie drobne rączęta swoje.
Rzucam pióro, którem skreśliłem smutne dzieje przeszłości i razem z wszystkimi, których kocham, idę pełną piersią odetchnąć wonią wieczoru i słodszą od niej atmosferą szczęścia.