Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

wiązku. Milczenie moje, było tylko wynikiem tego wewnętrznego przekonania, że słowa moje daremnemi będą i zniweczyć mogą to bierne szczęście, jakie zlewała na mnie sama jej obecność. Ale ja byłem jednym z tych ludzi, których zła chwila zawsze zwyciężyć musi, bo nie miałem w samym sobie żadnego punktu oparcia. Na drodze, na której stanąłem, nic mnie powstrzymać nie mogło i stało się w końcu to, czegom najbardziej pragnął i lękał się razem.
Melania wraz Zosią wyjechała do rodziny swojej na dni kilka, ja sam z Augustą pozostałem w domu. Wypadek ten zdarzał się często; Augusta nie lubiła towarzystw czczych, błyskotnych i nudnych, które uszczęśliwiały żonę moją i unikała ich o ile mogła.
Po długiej zimie, po chłodnej wiośnie, pierwsze spóźnione dni ciepła ożywiły obumarłą naturę, świat cały uśmiechnięty, wonny, rozkwitły, wlewał w piersi nieskończone pragnienie zachwytu. Byłem sam z Augustą, a jednak nie dość samotne zdawały mi się ściany domu, nie dość samotny ogród na to co wypowiedzieć obciąłem.
— Chodź się pani przejść ze mną, wyrzekłem po obiedzie, widząc że według zwyczaju skierowała się ku drzwiom swego pokoju, tam za nią iść nie śmiałem.
— Chętnie — odparła, biorąc lekkie okrycie.
Przechadzki podobne nieraz odbywaliśmy dawniej, słowa więc moje zadziwić ją nie mogły. Augusta postępowała jak kobiety pewne siebie, wiedziała, że