Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

ściu, w każdej chwili kiedy duch mój słabnie, puszczam ku tobie myśl moją, powraca mi do pamięci owa chwila, gdym po raz pierwszy, otwierając oczy po długiej chorobie, znalazła ciebie i matkę twoją pochylonych oboje nad mojem łożem, nad pustą kolebką. Pamiętam białe włosy twojej matki gładko zaczesane nad szlachetnem czołem, i ten wzrok pełen łagodnej miłości, który padł pierwszy na zbolałe serce moje, i od razu lepiej niż najwymowniejsze słowa powrócił mi odwagę i wolę do życia. Pamiętam jak zwolna oboje leczyliście ciało i ducha mego, pamiętam gdy zaczęłam już siły nabierać, gdym wyspowiadać chciała przed wami palące rany zawiedzionego serca, gdy tyś chciał powstrzymać słowa moje, które mi łzy wyciskały z oczów; a matka twoja, powodowana kobiecym instynktem, wyrzekła stanowczo, opierając głowę moją na swojej piersi. — Pozwól jej mówić Adryanie, te łzy spłakane raz być muszą, te bóle wyznane, zanim z niemi walkę rozpocznie. I miała słuszność. Dodziśdnia nieraz serce wzbiera mi łzami które spłakać muszę; do dziś dnia pamiętam, że, chcąc boleść zwyciężyć, trzeba się z nią mierzyć oko w oko, bez trwogi, i wypić do dna jej gorycz.
„Zapytasz mnie może, czemu dzisiaj piszę ci to po raz pierwszy, czemu powracam myślą do ciężkich chwil przeszłości, kiedy nauczyłeś mnie czuć słodycz życia i nić szczęścia wysnuwać z własnej duszy. Ja na to dokładnie odpowiedzieć nie umiem, choć wiesz, że bez miłosierdzia badam samą siebie.