przykład rozkochanych, a wreszcie, że brat panny Zofii, pan Gustaw, był chłopcem ślicznym, co się zowie, wymuskany, szykowny, miał czarne wąsiki i śmiejące spojrzenie. A przyjechał właśnie z Petersburga, gdzie kształcił się na prawnika, na całe wakacye.
Warszawa bywa w tej porze nudną i wyludnioną, pan Gustaw zrazu skarzył się, że wszyscy powyjeżdżali, że nie ma co robić, przecież jak się przypatrzył szwaczce szyjącej wyprawę siostry, przestał narzekać, tylko raz wraz przychodził do jadalnego pokoju i wynajdywał do niej rozmaite interesa, a przytem patrzył na nią takiemi gorącemi oczami, że choć prosił ją o przyszycie guziczka do rękawiczki, lub o coś podobnego, to oczy te mówiły wyraźnie, że ona wydaje mu się piękniejszą od całego świata i że on ją kocha.
Podobne rzeczy mówili jej nieraz młodzi panowie w domach, gdzie chodziła do szycia, nie słyszała ich więc po raz pierwszy i umiała obracać w żarty, lub odpowiadać w ten sposób, że panowie ci przekonywali się prędko o bezskuteczności swoich zamiarów i zostawiali ją w spokoju, i teraz tak uczynić chciała, ale głos wymawiał jej posłuszeństwo, na twarzy czuła ogień a przed oczami rysowała się smukła postać pana Gustawa nawet wówczas, gdy je zamknęła.
Pan Gustaw zrozumiał to zaraz i zaczął
Strona:Walerya Marrené - Na dnie życia.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.