władca miewa tylko zazwyczaj dla właściciela domu lub głównego lokatora.
Za strojnemi paniami i biedna kobieta w wypłowiałej chustce wsunęła się do bramy, a korzystając z tego, że stróż był na ulicy, wbiegła na marmurowe schody i zobaczyła, jak panie zadzwoniły do drzwi pierwszego piętra. Otworzono je natychmiast, weszły, a ona podkradła się pod nie i przeczytała nazwisko wyryte na blasze.
Nazwisko to było dla niej obce. Wychodząc zauważyła, że to samo wypisane było na tabliczce właściciela domu. Tym sposobem wiedziała wszystko, co potrzebowała, a przynajmniej wszystko, czego dowiedzieć się mogła.
Byłaby pragnęła zapytać kogo, czy właścicielka domu miała dzieci; pytanie to jednak było zbyt hazardowne, by je komubądź zadać mogła.
Zamyślona teraz dążyła do domu. Pomimo zimna wystąpiły jej na twarz płomienne kolory, oczy błyszczały, szła szybko, ale chwiejnie, bo głód i zimno dokuczały. Dochodząc do domu, kupiła trochę mleka dla dziecka, i wiązkę drzewa, by je zagrzać.
Izba wydawała się pusta. Maciejowa rzuciła się na łóżko i zasnęła, nie zważając na płacz dziecka. Biedna matka szybko rozpaliła ogień, potem wzięła swoje maleństwo z pieczołowitością wielką i powoli wlewała mu w usta
Strona:Walerya Marrené - Na dnie życia.djvu/250
Ta strona została uwierzytelniona.