Strona:Walerya Marrené - Na dnie życia.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.

Na drugi dzień w rubryce wypadków miejskich umieszczone były następujące wiadomości:
«Wczoraj na schodkach wiodących do sklepu pana X. przy ulicy Senatorskiej spostrzeżono zmarznięte zwłoki kobiety niewiadomego nazwiska, ubraną była w czarną, wełnianą suknię i jasną chustkę na głowie.»
A dalej:
«W domu pod nr. X. pod drzwiami właścicielki, znaleziono podrzucone dziecię płci żeńskiej, liczące kilka tygodni wieku; odesłano je do szpitala podrzutków. Wyrodna matka zdołała zbiedz, poszukiwania prowadzą się energicznie.»
Pomimo energicznych poszukiwań jednak, matki tej nie odnaleziono, skryła się przed niemi w krainę wieczności.
Była ona nietylko występną, ale nierozsądną i szaloną; omyliły ją też ostatnie plany i nadzieje. Charcik wystarczał zupełnie potrzebom serca swojej właścicielki, nie przytuliła do niego nieszczęsnej dzieciny.
A pan Gustaw? Pan Gustaw przecież nie mógł być odpowiedzialnym za winę i śmierć jakiejś szwaczki. Zdał on świetne egzamina i bronił publicznie rozprawy: O etycznem znaczeniu prawa, która to rozprawa zyskała powszechne uznanie.