cją, ani nawet dowcipem i zręcznością, potrzebując tylko niezmordowanych muskułów do wykonywania tych wszystkich robót, w których dzisiaj wyręczać go mogą motory mechaniczne.
Z natury więc swojej praca podpadała pogardzie, miała w sobie coś zezwierzęcającego; obarczano też nią niewolników, ilotów, poddanych, czyli ludzi, pozbawionych praw politycznych, obywatelskich i osobistych nawet, a stanowiących z konieczności rodzaj ludzkiej trzody.
Były to bolesne fundamenta, na których mógł się jedynie wówczas dźwigać gmach cywilizacji. Istnieje bowiem nieunikniona równowaga pomiędzy wszystkimi czynnikami społecznymi, stopniem kultury i pojęciami pewnej epoki. Każda idea musi mieć swój powód bytu, mniej tylko lub więcej wyraźny, stosownie do punktu patrzenia i indywidualnej siły wzroku. Z każdym więc krokiem naprzód postąpionym, z każdą zdobyczą wiedzy, istniejące poglądy i stosunki wzruszają się w posadach. Jest to wieczna przemiana, odbywająca się w łonie ludzkości, częstokroć niedostrzegalnie, ale nieustająco.
Tym sposobem pojęcia podlegają koniecznemu rozwojowi, a chociaż nieraz wyraz pozostaje niezmienny, rzecz sama traci stopniowo pierwotne znaczenie, przetwarzając się wedle nowych potrzeb.
Tak długi czas działo się z ideą pracy, która straciwszy przynajmniej w zasadzie niewolniczy
Strona:Walerya Marrené - O pracy.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.