Strona:Walgierz Aryman Godzina (Żeromski).djvu/026

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dolino moja... Da-dana!...
Spyta Nosal:
— Powiadaj, bracie, miana gór, boć miejsce to nama obce.
— Tam, widzisz, bracie, macierz tych gór, Łysica, w której ciemności bogi mieszkają i skąd czarna woda, Nida, płynie. A idzie woda Nida ztela aż do Wiślice, gdzie koniądz Wiślimir włada.
— Koniądz Wiślimir... — śmieje się cicho Walgierz Udały.
— Tamta, widzisz, bracie, siostrzyca — to Strawczana Góra, a za nią idzie Bukowa, a za nią idzie Klonowa. Nad siołem mojem włodyczem i nad jeziorzyskiem wielka i święta góra, którą czcili ojcowie miejsc tych osadźce, — Radgostowa. Strumienie tam płyną z wąwozów leśnych dołami niskimi w kalinach, w cierniach, w głogach. Słońce ranne szuka tam gwaru wód w głębokich trawach. A w środku owo, co lśni pod słońcem: — woda moja.
— Teraz, — rzecze Nosal — domowy próg...
— Teraz, — rzecze Wydrzyoko — zwleczesz, człeku, z ramion, z bioder a z nóg żelazne blachy, zawiesisz na kołku ciężki szczyt, odpaszesz długi miecz od siodła i drzewo sulicy w kącie postawisz.
— Teraz się, — rzecze Mściw — obleczesz, bracie, w ochopnię domową, albo się w kaftan skórzany odziejesz, i pójdziesz w pachnący las na łów swobodny, na wesoły...
— Albo się w komorze zamkniesz żoninej...
— Każdy o dziedzinę się swoją przecie zatroska, co na łasce byle czyjej została, gdy my światami go-