Strona:Walka Lutra z katolicyzmem 030.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

waryatami, głupcami, wściekłymi, idyotami, drągami, kamieniami, piekłem i dyabłem”. Z takiej zwaryowanej klątwy można się tylko wesoło śmiać. W drugim liście do Spalatina pisał jeszcze: „ja gardzę wściekłością Rzymian i ich łaską. Nie chcę się już nigdy z nimi pogodzić; niech mnie przeklną i spalą... Sylwester von Schaumburg i Franciszek von Sickingen uwolnili mnie od strachu ludzkiego... Więc nie obawiam się już, lecz wydaję właśnie książkę niemiecką przeciw Papieżowi. Chwytam gwałtownie Papieża jako antychrysta”.
Zdawało się, że Luther, mnich, literat, kaznodzieja i stróż chrześciaństwa, zajmował się tylko religią, omijając politykę, kto jednak umiał czytać uważnie jego broszury i słuchać jego kazania, wiedział do czego „nowy prorok” zdąża.
Nietylko duszy ludzkiej pilnował Luther, lecz także dobrobytu chłopów i ubogich, zbankrutowanych szlachciców niemieckich. W broszurach swoich podniecał ciągle lud wiejski i podupadłych rycerzów przeciw książętom, bogatym rycerzom, i bardzo bogatym biskupom i opatom. Chłopi i ubodzy rycerze poszli jego drogą. O „nową religię” nie chodziło im wcale. Zamiast modlić się i korzyć się przed Bogiem, wyciągali chciwe ręce po cudze mienie.
Luther niby bardzo bogobojny, jak mówili o nim jego przyjaciele, nie zwracał uwagi na charakter swoich ziomków. Zaczął przecież od samego początku swojej działalności reformatorskiej lekceważyć modlitwę religijną, Potrzeba ci tylko wiary — mawiał do swoich zwolenników — a bez dobrych uczynków cnoty możesz się obyć.
Od roku 1520 szedł Luther więcej drogą wojen-