Strona:Walka Lutra z katolicyzmem 043.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

kardynałów, biskupów i wiernego jeszcze wogóle kleru. Mówił i pisał zawsze namiętnie i ordynarnie, czego ksiądz nie powinien był czynić.
Po śmierci Huttena i Sickingena zachwiał się Luther, „nowy prorok”. Odważnym był zawsze w gębie, w gadaninie, ale rozlewu krwi się obawiał. Przeraziła go rewolucya, którą sam z początku popierał, bo widział dokąd dąży chciwość, podłość, nienawiść chłopów i nędza zubożałych szlachciców.
Starał się załagodzić tę rewolucyę. Daremnie jednak przekonywał „ewangelików”, że nie trzeba mordować niewinnych ludzi.
Rewolucye nie mają nigdy serca i rozumu. Są złodziejami i mordercami.

V.

W Wittenbergu żył teraz Luther dubeltowo: Po pierwsze, odgrywał rolę proroka, uczącego lud „prawdziwej ewangelii”, a po drugie odwiedzał często restauracye i wlewał w siebie razem ze swoimi dawnymi kolegami cały węborek piwa. Niemcy lubili piwo jak wiadomo i lubią je dotąd. Chlapią je wieczorami, nieraz do północy.
Luther nie szczędził swojego brzucha. Pić piwo lubił bardzo, upijał się nieraz gwałtownie, chociaż takiemu jak on „posłańcowi Pana Boga” nie wypadało bawić się w knajpach.
Jemu, „prorokowi” wolno wszystko (myślał sam), wolno mu obrazić przeciwnika, opluć, wydrwić katolików i posłać ich do piekła. Był bezwzględnym... Gdy np. książę saski, Jerzy, bardzo pracowity, rozumny