Strona:Walka Lutra z katolicyzmem 046.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Skąd on wydobył ten „rozkaz Boski”, nie wiemy. Gdzieś musiał być, ale gdzie... Tyle mówił i pisał rozmaicie, dziś tak, jutro inak, iż trudno jest iść jego drogami. Był zanadto nerwowym, ale zawsze mu się zdawało, że bez jego mądrości i twórczego geniuszu runie w błoto całe chrześciaństwo.
Stał się tak „wielkim, potężnym”, iż drwił w Wittenbergu z rozkazu księcia Fryderyka, który mu zabronił gospodarować w klasztorze i kościele jego zwyczajem, pozwolił mu tylko służyć ołtarzowi i ambonie po katolicku”.
Luther kpił sobie już w r. 1523 z wszystkiego, co nie było jego wynalazkiem. Takiej pychy nie znał ani jeden uczony, uczciwy kapłan katolicki w Rzymie. Zmiarkowawszy, że chłopstwo wzięło się do rozmaitej broni i groziło książętom i różnym panom rozlewem krwi, nie zwracał uwagi na swego stroskanego władcę. Zamiast mu być posłusznym, żądał 11 lipca 1523 r. od opiekunów kościoła, aby znieśli katolickie msze święte, były bowiem w jego mniemaniu „nie boskiem okrucieństwem”.
Luther i Melanchton robili wszystko, aby ośmieszyć katolicyzm. Opowiadali ciemnemu ludowi, że w Rzymie wyrzucono z Tybru potworne zwierzę, które miało oślą głowę, kobiecą pierś i kobiecy brzuch, nogi wole, jedną nogę słonia, przy prawej ręce rybie łuski na nogach i głowę smoczą na tylnej części; drugie dziwne zwierzę, nieudane cielę krowy, urodziło się w Waltersdorfie pod Freibergiem w Meissen.
Te dziwne „zwierzęta” przeraziły chłopów i ubogich mieszczan. Luther i Melanchton starali się, aby prosty lud, nie mający pojęcia o rzeczywistej prawdzie, uwierzył w to, co oni mówią. Wystraszyli oczy-