Strona:Walka Lutra z katolicyzmem 047.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiście ciemną gromadę wiejską. Luther umiał pisać w swoich broszurkach tak, jak mu się podobało, albo jak potrzebował.
Jeszcze więcej przerazili lud, gdy mu powiedzieli, że potwór pierwszy, łeb ośli, jest Papieżem, a drugi mnichem-cielęcym, czyli głupcem.
Tysiące broszur ozdobionych portretami „potworów”, rozrzucił Luther po całym kraju, powtórzywszy w nich to, co Melanchton dowcipnie skomponował.
Tego rodzaju „nauka religijna” mogła się podobać wesołym studentom, bawiącym się w szynku butelkami piwa, lubiącym różne błazeństwa i t. p., a dojrzali już uczeni omijają takie głupstwa. Melanchton powinien się był wstydzić chwalić się takiemi brudami, bo on przecież należał do najzdolniejszych niemieckich uczonych pisarzów. Obowiązkiem jego było szanować swój talent i służyć nim narodowi. Komponując takie bzdurstwa, jakie sklecił razem z Luthrem, starał się ośmieszyć przedewszystkie[1] Papieżów, kardynałów, biskupów i zmusić cały lud do pogardy katolicyzmu.
Niemoralność tryskała z takich waryackich dowcipów i dążeń do przewrócenia Kościoła.

VI.

Nie sam tylko Luther niszczył katolicyzm, lecz także mnóstwo predykantów szło jego drogą. Mnisi uciekłszy z klasztorów, uczyli z ambon nowej religii studentów uniwersyteckich. Każdy predykant mówił inaczej, tłumacząc religię jak mu się podobało. Studenci, zamiast pracować nad poważną nauką humanistyczną, wmieszali się w „nową religię” i kłócili się

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – przedewszystkiem.