Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

dział rozpoczął ogień na Westerplatte. Niesłychane ciśnienie powietrza zmiatało namioty, stojącego w odwodzie oddziału służby pracy. Obóz nasz ostrzeliwują. To było wrażenie każdego z nas. Był to jednak nieprzerwany ogień działowy pancernika, który Westerplatte zamienił w piekielny kocioł. Granat za granatem pękał z hukiem na Westerplatte, kolumna dymu powstawała obok kolumny dymu, pożar obok pożaru.
Polacy odpowiedzieli ogniem, ale cóż znaczył ogień z karabinów maszynowych przeciw granatom z pancernika. Niemniej nad głowami gdańskiej służby pracy gwizdały wiązki pocisków karabinów maszynowych, odłamki granatów leciały, wyjąc nad namiotami. Potworne widowisko rozwijało się przed oczami tych, którzy z najbliższej odległości mogli obserwować niesłychane działanie artylerii okrętowej.
Kłębiące się chmury dymów zaległy Westerplatte, przerywane przez czerwone błyskawice wybuchających w stanowiskach nieprzyjacielskich granatów.
O godzinie 6 rano zamilkł nagle grzmot dział i huk wybuchów. Teraz zagrały karabiny maszynowe. To było natarcie na Westerplatte. Po krótkim jednak czasie przybyli do obozu gdańskiego batalionu pracy pierwsi ranni kompanii szturmowych marynarki wojennej. Obóz zamienił się w plac opatrunkowy.
Szturm nie udał się, a więc znowu zagrzmiały działa. Tym razem, prócz artylerii pancernika, dał się słyszeć również ogień działowy od południa i od wschodu. Rozbrzmiewał on w oddali jak burza na widnokręgu. Po pierwszym niepowodzeniu przystąpili Niemcy do regularnego natarcia. Zadaniem gdańskiej służby pracy było budowanie równoległej do frontu polskiego pozycji, coraz bliżej nieprzyjaciela. Musiano je budować na linii wojsk walczących lub nawet przed nimi. Dowództwo batalionu