- nych lasach niemieckiego Pomorza, łącznie z motocyklistami i piechotą.
- nych lasach niemieckiego Pomorza, łącznie z motocyklistami i piechotą.
O godz. 4 min. 45 dn. 1 września rozpoczęło się natarcie. Pluton skrzydłowy kompanii, o której mówimy, złamał opór wysuniętego plutonu polskiego z karabinem maszynowym w jednej z zagród pogranicznych. Następnie kompania natknęła się na polską linię oporu i wdarła się w ciaśninę między dwoma parcelami leśnymi. Grupa ciężkich czołgów, uzbrojonych w armaty, osłaniała jej posuwanie się.
Wtem załogi czołgów plutonu skrzydłowego widzą ostrą błyskawicę przy czołgu dowódcy plutonu. Wóz zarzuca i staje. Wydawany właśnie rozkaz radiowy zamiera w słuchawkach. »Postój obserwacyjny!« woła do kierowcy dowódca wozu i skierowuje swą wieżę na kępę krzaków, w której widział przed chwilą krótki błysk. Teraz rozstrzygają sekundy o śmierci i życiu. Trzeba jak najprędzej zniszczyć te małe działka, których zadaniem jest wstrzymać natarcie czołgów swymi łamiącymi pancerze granatami. Z obu karabinów maszynowych wali czołg w zarośla i mimochodem widzi przed nieprzyjacielską armatką błysk i dym. »To ciężkie czołgi z armatami 75 mm. wzięły ją na cel!« — woła kierowca, który w szalonym pędzie wybiega w bok z linii celu nieprzyjacielskiej armatki. »Naprzód, naprzód!« — ryczy dowódca czołgu. Bez zatrzymania najeżdża kierowca z boku na kępę. Czołg strzela ile tylko lufy wytrzymają, aż do opróżnienia obu magazynów. Już tylko parę metrów dzieli czołg od Polaków. Obsługa polska odwraca armatkę, aby zniszczyć niemiecki czołg strzałem z najmniejszej odległości. W ostatnim jednak momencie udało się Niemcom przywalić armatkę najechanym świerkiem i uniemożliwić jej strzał.