Po zwalczeniu oporu między parcelami leśnymi, kompanie batalionu przegrupowały się. Przy zbiórce okazało się, że Polacy, stawiając twardy opór, zniszczyli swym ogniem dział przeciwpancernych kilka czołgów wraz z załogami.
Teraz przeprowadza batalion pancerny natarcie na las z drugiej strony, staczając w nim walkę z polskim batalionem odwodowym, poczym pluton prawoskrzydłowy kompanii pancernej zostaje skierowany dla opanowania mostu na rzece. Po przybyciu na most udało się rozbroić gotową do wybuchu minę mostową, po czym dwa czołgi objęły ubezpieczenie go. Jeden z załogi z karabinem maszynowym został wysunięty za most, jako czujka na przedpolu.
Patrole polskie, wysuwające się z lasu po drugiej stronie rzeki, zostały ostrzelane przez czujkę i czołgi. Upłynęła godzina pozornie bez zdarzeń. Nagle Niemcom zaparło oddech. Diabelnie zręcznie podpracowują się co najmniej dwa plutony polskie wypełzające z lasu. Strzelanina niemiecka nie szkodzi im, bo szybko znajdują zasłonę. Już wymacali ogniem czujkę, zmuszając ją do odwrotu. W tym samym momencie analogiczna czujka po drugiej stronie mostu zaczyna ostrzeliwać się z plutonem polskich kolarzy.
Czujka wycofująca się chce załadować nowy magazyn do karabinu maszynowego, lecz w zdenerwowaniu wylatuje mu z ręki i pada w piasek. W jednej chwili podjął go i załadował z powrotem, lecz gdy chce oddać serię na skaczących do przodu polskich strzelców, broń się zacina. Czyścić nie ma czasu. Przez wyjęcie ważnej części czyni broń niezdatną do użytku i porzuca. Cisnąwszy w kierunku przeciwnika kilka granatów ręcznych ucieka pod gradem pocisków za most pod osłoną czołgów.
Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.