Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

zielony, lśniący wilgocią las przed nami. Dźwięczą trąbki, a po tym wyskakuje z lasu masa polskich jeźdźców złowrogiej brygady Pomorskiej. Obraz, który może zamrozić krew w żyłach, a jednak równocześnie jest pełen nieopisanej dzikiej piękności. To nasi dziadowie przeżywali na wojnie. Tak jeszcze było pod Mars-la-Tour i Gravelotte...
Niewzruszeni trwamy na stanowiskach. Coraz bliżej i bliżej nadjeżdżają polscy jeźdźcy. Nagle, jak gdyby na dany znak, zaczynają walić niemieckie karabiny maszynowe. Przenikliwie szczękają działka przeciwpancerne. Szarża jeźdźców utyka. Panika ogarnia konie i ludzi. Tu i tam walą się jeźdźcy z siodeł. W śmiertelnej trwodze, z rozdętymi nozdrzami i powiewającymi grzywami pędzą konie koło nas. Jednemu z podoficerów udaje się celnym strzałem strącić z siodła rotmistrza nacierającego szwadronu. Szwadron, pozbawiony dowódcy, rozpryskuje się i wycofuje pod osłoną ognia towarzyszy.


ROZBICIE NIEMIECKIEGO SZWADRONU
POD BYDLINEM.
»Wir zogen gegen Polen« — Str. 10-12.

Ranek 6 września »Na koń«! znużeni jeźdźcy oddziału rozpoznawczego bawarskiej dywizji piechoty wdrapują się na siodła. Droga prowadzi wzdłuż cichych, niesamowitych lasów. Wczoraj miała tu być strzelanina patroli. Naprzód! Las przerzedza się nieco. Na horyzoncie sterczy szczyt wieży kościelnej. To Bydlin. Wtem jeździec na szpicy zdziera konia. Tam polscy żołnierze! W odległości 300 m. nad małym potokiem stoi 2 ludzi i myje się z całym spokojem, trzeci trzyma ich konie. Niemcy zrywają konie do odwrotu. Za późno,