artylerii przeciwlotniczej zajechały do pierwszej linii niemieckiej i rozpoczęły ogień, strzelając w kopułki pancerne umocnień nieprzyjacielskich.
Tylko jeden metr wynosiła średnica kopułki, a pół metra jej wysokość. Ten miniaturowy obiekt brano na cel. Jeden granat siedział na szerokości palca od drugiego, aż jeden z nich przebijał kopułę i rozrywał wewnątrz obrońców. Wówczas rozpoczynała się krwawa praca piechoty, która z pogardą śmierci przeprawiała się przez rzekę.
Polskie załogi blokhauzów strzelały flankująco z kopułek, które jeszcze zostały. Gdy pułk piechoty przeprawił się otrzymał tak silny ogień, że żołnierze wielokrotnie i z dużymi stratami musieli się cofać.
Każdy polski blokhauz dowodzony był przez oficera. Załoga wynosiła 3 do 6 ludzi. Uzbrojenie składało się z karabinów maszynowych i gdzie niegdzie szybkostrzelnych armatek. W miejscu przeprawy niemieckiej załoga opuściła blokhauz, ale dalej na wschód w następnym blokhauzie załoga broniła się z zaciętą wściekłością. Blokhauz ten, wbudowany w starą groblę mostową, musiał być unieszkodliwiony flankującym ogniem dział przeciwlotniczych w strzelnice boczne. Granat rozbił jego kopułę pancerną i rozszarpał część załogi, ale pozostali przy życiu bronili się dalej i nie można było granatami zmusić ich do milczenia. Granat po granacie wybuchał na ścianie betonowej nie mogąc jej przepić, aż wreszcie pionierzy i piechota wspólnie wysadzili drzwi pancerne. Obrońcy jednak padli dopiero po walce wręcz. Znaleziono tam, obok blokhauzów skromny żołnierski grób z drewnianym krzyżem i polskim hełmem.
Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.
PRINTED IN GREAT BRITAIN AT THE PRESS OF THE PUBLISHERS.